środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 25.

,, Kiedy wierzysz, że będzie dobrze, nagle zdajesz sobie sprawę, że jest coraz gorzej. K"
Wyjawniłam im w końcu moją tajemnicę dotyczącą tych sms'ów.

- No, normalnie nie wierzę. Czemu zaczęli wysyłać je tobie? Przecież jestem sto razy fajniejsza od ciebie- An aż złapała zadyszkę podając argumenty.

- Serio? Chciałabyś codziennie dostawać wiadomości grożące twojemu życiu? Zresztą nikt by nie zastęsknił za twoim ciągłym jęczeniem- Mel wywróciła oczami.

- Ouch- syknęła cicho.

Przymknęłam oczy siedząc na bujanym fotelu.- Może zastanowimy się co z tym zrobić? Ustalmy kto może to robić.

- To nie mój problem- uśmiechnęła się lekko An wstając z kanapy i kierując się w stronę drzwi, kilka sekund później dostała sms'a: ,,Serio nie Twój? No, nie mój, masz chyba coś wspólnego z naszę paskudnie słodką Caterine. K" Dziewczyna zbladła.

- Co Ci?- powiedział bezlitośnie Will trzymając Mel za ręcę, chciała go zaatakować nożem.

- Mama, mama wysłała mi sms'a. Muszę wracać.

- Słabo kłamiesz- William lekko zagryzł wargę widząc Angie, która mięknie.

- Serio, nie mogę zostać dłużej.

Dostałam sms'a, włączyły mi się wibracje, naszczęście nikt nie usłyszał tego: ,, Ona też stała się moją ofiarą, pozwolisz jej wyjść i... nie wrócić? K"

- Hej! Angie! -krzyknęła tak nagle, że Mel udała zawał spadając z kanapy, głównie po to to zrobiła, żeby móc dźgnąć Will'a.

- Cud Ci się objawił?- zaśmiała się nerwowo Angie.

- Musisz zostać u mnie na parę dni!- krzyknęłam i spojrzeniem zamknęłam jej drzwi by nie mogła wyjść.

- Hej!- próbowała je odblokować.

- Wiem jak to brzmi, nie przepadamy za sobą, ale to ważne- tak jakby w myślach powiedziałam jej, że rozumiem co się dzieje.

- Na ile mam tu zostać?

- Na tyle ile trzeba?- wtrącił się Wll.- Ludzie, wkurza mnie to. Każdy ma sekrety, a udaje, że jest okej.

- Will mam im powiedzieć?- Melody uśmiechnęła się poprawiając swoje blond fale.

- To jest tajemnica!- wrzasnął.- Dobra, wiem jak to wygląda, ale musimy sobie mówić wszystko... a to jest moja osobista sprawa.

- Serio?- Ula wyskoczyła zza kanapy i zaśmiała się, wskoczyła mu na plecy i zasłoniła oczy.- Mów co ukrywasz albo nigdy nie zejdę już z Ciebie.

Mel spojrzała na nią swoim przeciągłym, wkurzonym wzrokiem.

- Spoko nie chcę Ci wyrwać chłopaka...

- Może- zaśmiała się Sandra i puściła oczko do Chris'a.

- Żygaaaam!- wywróciłam oczami.

- To, że jesteś dziewicą to nie nasz problem- Sandra uśmiechnęła się ponuro.

- To nie o to chodzi.


Rozpoczęły się wakacje, chwilę potem się skończyły.


Weszłam do pokoju Sandry, był już 7 wrzesień. Chciałam posprzątać. To co zauważyłam ścięło mnie z nóg. Był tam telefon, z którego wysyłano wiadomości do mnie i do Angie. Wszystko jasne, Ula i Sandra były ,,K".

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Okej, więc żegnam się z wami.

Powoli kończą się wakacje, nie będę miała czasu pisać bloga, a wena również mnie opuściła w stosunku do tego opowiadania. Czułam, że rozdziały robią się coraz nudniejsze. Dziękuję wam za 4 miesiące zabawy. Może kiedyś wrócę, ale nie do tego bloga. Na pewno znajdziecie informację o nowym opowiadaniu na mojej stronie w serwisie poszkole.pl. Nie usunę tego bloga byśmy mogli powracać i czasem śmiać się z głupot jakie pisałam. Jeśli stworzę nowego bloga wstawię tu notkę z jego zapowiedzią oraz linkiem. Dziękuję wam jeszcze raz.

Cat.

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 24. Chwila wytchnienia.

Wlepiałam swój wzrok w Chris'a, który jak zawsze sprawiał wrażenie nieobecnego, jestem głupia żeby tak się zadurzyć w takim idiocie. Zresztą Alex też nie był lepszy, patrzył na An takim maślanym wzrokiem, że miałam ochotę zjeść maślane ciastka, albo puścić maślanego pawia... Nagadał jej ostatnim razem, a gdy się od niego odwróciła... zaczął za nią tęsknić, typowy facet. Muszę spróbować tej taktyki, okej, a nie mówiąc o tym. Zaczęliśmy rozmowę o tych problemach.

- Po pierwsze... mamy problem- zaczęła Mel.

- Poważny problem- dokończył Will jakby się zgrali.

- Prosiłam Cię, żebyś tego nie robił!- wrzasnęła, zrobiła się czerwona jak burak.- Denerwuje mnie to, że próbujesz za każdym razem ulepszać moje wypowiedzi.

- Odwal się- pisnął Will.

- Słucham?!- aż podskoczyła na fotelu.

- Ło ło, lepiej zamknij szufladkę ze sztućcami, Caaaat- głos Angie zrobił się wręcz burzliwy, jakby mnie o coś oskarżała.

- Nie wiem o co Ci chodzi, ale prędziej schowam drewniany stojaczek z nożami do sushi- pobiegłam do kuchni.

- W każdym razie, nie obędzie się bez zjedzenia widelcem oczu Will'a- powiedział beznamiętnie Chris wgapiając się z lekkim uśmiechem w sytuację.

- To chorobliwe, jak się zachowywujesz!- usłyszałam krzyk Sandry z góry, zbiegła z płaczem.

- Nic Ci nie zrobiłam!

- Ząb mi się rusza przez Twoją pięść- złapała w biegu kurtkę, sytuacja przeniosła się na sam środek salonu, tam gdzie siedzieliśmy, jakby odgrywały przedstawienie.

- Daj, po co masz się męczyć, wyrwę Ci- uśmiechnęła się Angie wyjmując z torebki szczypce całe we krwi, podeszła do Sandry, ta oddaliła się o krok. Angie była dobra, szybko wyczuwałamgdy ktoś zwraca uwagę na siebie.  

- Nie, nie trzeba- Ula szybko poczerwieniała widząc krew. Minął moment, a nagle zrobiła się blada i upadła na Alex'a.

- Hej!- wrzasnęła An, lecz Chris złapał ją i zatrzymał, Angie przygotowała się do ataku. Jak dzikie zwierzę.

Podeszłam do nich z nożem.

- Siadać! Nikt nie wyjdzie stąd!

Dostałam sms'a od K: 

,,Nóż? Nie za szybko? K. "

Cóż, nie mógł to być nikt z nas, bo wszyscy byli, dopiero chwilę potem zoorientowałam się, że nie ma Sandry, wyparowała.

środa, 31 lipca 2013

Rozdział 23. Dla Sandry+ dwie nowe bohaterki.

 ROZDZIAŁ W PEŁNI POŚWIĘCONY MOJEJ PRZYJACIÓŁCE, SANDRZE, NAJLEPSZEJ JAKĄ MOGŁABYM SOBIE WYŚNIĆ. XD

________________________________________________________________

 Urszula ,, Ula, Ulka" Blake

 Rusherka.

 Słodka, przezabawna 17-latka. Kocha zespół BTR, nienawidzi 1D i lubi nawalać w simsy. ; _ ;



Sandra ,,Sandera" Blake. 17 lat

Cóż, od zawsze mówią na nią ,,wredota, cwaniara" ze względu na jej zachowanie. Potrafi dokopać komuś, równa się z Angie.



 _______________________________________________________________

Byłam zdezorientowana. Dziewczyna siedziała sobie w moim domu jakby nigdy nic. Po chwili odwróciła wzrok w moją stronę i gestem ręki przywitała się ze mną. 

- Widzę, że się cieszysz- odpowiedziała po chwili oglądając ,,Koło Fortuny".

Wyłączyłam jej telewizor i ciągle spoglądałam na nią pytającym wzrokiem.

- Okej, okej. Tak wyszło... przeprowadzamy się tu. Niespodzianka!

- My?

 Z łazienki wyszła owa ,,my". To była Sandra, jak zwykle promieniała uśmiechem. Trzymała w ręku mój telefon.

- Grałam sobie w Angry Birds, ale wpadł mi do wanny- oddała mi cieknącą komórkę.

- To nie jest mój telefon, mam swój w kieszeni- wyjęłam jako dowód by mi pokazać.

- Ops...- Sandra miała oczy jak pięć złotych.- To czyj on jest?

- Sandra! -wydarła się Ulka.- To mój telefon!

- A... no jak Twój to mam wyrąbane. Pozwól, że załatwię po damsku co muszę.

- Tak, możecie tu mieszkać...- wyprzedziłam ją, ze względu na moje umiejętności.

- Wuww- powiedziały równocześnie.

- Nawet nie wiesz ile bym dała, żebyś nie była moją siostrą!- wrzasnęła Sandra.- Przecież to wstyd się z Tobą pokazać! Wszystko po mnie klonujesz!

- To ja się pierwsza urodziłam!

- O dziesięć minut!

To mnie ciekawiło, urodziły się tego samego dnia, prawie o tej samej godzinie, a nie mają nic wspólnego ze sobą np. wygląd czy zachowanie, jedynie wyczucie czasu.

- Chodźcie, pokażę wam wasze zacne pokoje, tylko Sandra, błagam, nie maluj mi ścian kredkami.

- No wiesz co!? Przyjechała z tak długiej podróży, a ty będziesz mi tu warunki stawiać?

- Sandra..- upomniała ją siostra.

- Dobra, dobra.

- I...

- No zobacz, jak tu z nią wytrzymać!- wymachiwała rękoma San.

- I nie używaj moich rzeczy, jasne? Ula tego nie zrobi, ale Ty...

- Oko, oko.

Pokazałam im te durne pokoje, poszła na dół odpocząć od gwaru narzekań San. Ktoś mądry zaczął dobijać się do drzwi. Nie miałam sił ich otworzyć, zbiegła Sandra z Ulą.

- Ja otworzę!- popchnęła Ulę Sandra.

- Osz Ty mała zdziro! Ja otworzę.

Drzwi otworzyły równocześnie...

- Emm, nie wiedziałam, że masz gości- powiedziała Mel obczajając dziewczyny.

- Caaaaat! Nie wiedziałam, że masz tak durnych znajomych- stwierdziła San przyglądając się szczególnie Angie.

- Dobra, wpuszczasz mnie czy nie?!- nie czekając na odpowiedź An popchnęła San i weszła do środka rozgaszczając się u mnie jakby była u siebie.

- Ula, Sandra, możecie zostawić mnie sam na sam?- poprosiłam je.

- Masz coś do ukrycia?- zaczęła Sandra.- No wiesz, jesteśmy Twoimi przyjaciółkami, więc...

Nie zdążyła dokończyć, Ula walnęła Sandrą w twarz z pięści, wzięła ją przez ramie, dlatego, ze ledwo kontaktowała.

- Nie przeszkadzamy wam.

Spojrzałam w kierunku dziewczyn, jeśli taki był ich sposób na utrzymywanie kontaktów to było słabo...

- Mamy problem- zaczął Chris.

- Ogromny problem...- dodał Alex.

***

- Jak nam poszło?- uśmiechnęła się złowieszczo Ula.

- Świetnie- nagle Sandra powstała z (nie)żywych.

- Czemu zawsze ja muszę być tą dobrą?

- Masz taką urodę, złotko...

Zaśmiały się po cichu, wyjęły jakiś dziwny telefon, napisały coś i równo powiedziały: Wyślij wiadomość.

Spojrzały na siebie zadowolone ze swojego czynu. W gruncie rzeczy... nie były tymi, za które się podawały.

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 22. Dla Uli.

ROZDZIAŁ W CAŁOŚCI POŚWIĘCONY JEST MOJEJ PRZYJACIÓŁCE, NAJLEPSZEJ JAKĄ MOGŁABYM MIEĆ, ULI. TAK WIĘC KOCHANIE, TO DLA CIEBIE. <3

_________________________________________________________________

Lekcje się skończyły, bynajmniej nie dla mnie. Nadal nie wiedziałam gdzie Melody. Dla niej te lekcje mogły się skończyć parę godzin temu. Już nawet nie biegłam, nie miałam sił, przeszłam całą szkołę, pare pomieszczeń było zamkniętych, ale to norma, gdyż tam przebywa   woźny i inni. Czasem przez myśli przechodził mi pokój dyrektorki, ale kto normalny poszedłby sprawdzić czy w gabinecie najważniejszej osoby w szkole, nie leży martwa przyjaciółka. Telefon zadzwonił w mojej torebce, przystałam i zamknęłam oczy w duchu martwiąc się, że wiadomość jest od mojej prześladowczyni.

,, Woźny niewinny, a jednak winny. Masz dwie godziny. Później wróci i będzie po Melody. K "

A wiec to jednak woźny. Pobiegłam do jednego z gabinetu woźnego. Oczywiście było zamknięte. 

- Lock Unlock- drzwi otworzyły się z niemałym hukiem. 

- Mel!- wbiegłam, ale było zbyt ciemno by coś zobaczyć. Światło się zapaliło, ujrzałam osobę siedzącą na krześle z założoną nogą na nogę. 

- Mnie szukałaś?

- Emmm- zająknęłam się.- Mel?- była bez śladu... śmierci. Ale widziałam krew.

- Ktoś mnie tu zamknął, cieszę si, że jesteś.

Przytuliłam ją, ale tylko po to by sprawdzić czy na jej głowie nie ma śladu rany czy blizny po upadku. Widocznie przejrzała moje intencje.

- To nie była moja krew- wyszłyśmy ze schowka.

- A więc?

Dziewczyna z trudem mi odpowiedziała, zmusiłam ją tym, że zabiorę jej całe kakao z domu.

- A.... A....Angie- wydusiła z siebie.

- Kogo? Angie?! Przecież widziałam ją jak szła, wychodziła z łazienki z... Chris'em.

- Zdolność szybkiego leczenia się... cała An.

- Ale.. Ty jej to zrobiłaś?

- Właściwie.. to wyglądało zupełnie inaczej. Niby upadłam na podłogę i fakt uderzyłam się w głowę, ale zaamortyzowałam swój upadek. Ale przy tym... kopnęłam Angie w brzuch, w sensie... jak spadałam, widocznie ta krew to... ona musiała ją zwymiotować.

- Uhh, to dla mnie za dużo... Słuchaj, biegnę do domu. Powinnam być w domu trzy godziny temu. W końcu jutro koniec roku szkolnego. Trzeba się przygotować na wakacje.

- To już jutro? Wow, jestem baaardzo poinformowana. 

- Wzór uczennica. Same szóstki... nie dziwię się, że nie spieszysz się na wakacje- uśmiechnęłam się,

- Dobra, też spadam- pożegnała się i pobiegła do domu, zrobiłam to samo.

Weszłam do domu sapiąc gdyż zmęczyłam się biegiem. Jak to u mnie w naturze, rzuciłabym się na łóżko, ale nie było mi to pisane tego dnia. Na kanapie siedziała dziewczyna pijąc kawę i oglądając telewizję.

- Ula?- otworzyłam usta w zdziwieniu. 

niedziela, 21 lipca 2013

Rozdział 21. Kim jest "K"?

Melody spoglądała na mój telefon jakby nigdy go w życiu nie widziała, nagle przerwała chwilę milczenia.

- Dobra, pokaż tego sms'a bo eksploduję.

- C..co?-zaśmiałam się nerwowo.- Chcesz eksplodować w tak młodym wieku?-zbliżyłam się do niej i zrobiłam śmieszną minę, szepnęłam jej na ucho.- Mogę Ci w tym pomóc!

- Mo..może innym razem. Teraz pokaż!- wyrwała mi telefon, przeczytała sms'a a na koniec dodała: K.

- Kim u cholery jest K?

- Nie wiem, Klara Benson? Kris Midle? Kamilla Moose?

- Nie gadaj. Klara? Przecież ona nie potrafi włączyć kontaktów w swojej Pradzie.

Uśmiechnęłam się, to nie było zabawne, choć telefon w sumie ma od pół roku, mogła chociaż przeczytać instrukcję obsługi, ale cóż. Nie moja sprawa.

- Zaraz przyjdę, poprawię make-up- wyszczerzyła ząbki Mel i pobiegła do łazienki jakby rozdawali tam darmowe kakao z bitą śmietaną. 

Weszła do łazienki, podeszła do lustra, wyjęła z torebki kosmetyczkę, zaczęła malować usta jasnoróżową szminką. Usłyszała podejrzane dźwięki z ostatniej kabiny. Podeszła, usłyszała tak jakby... Angie!

- Angie?- szepnęła do siebie, a właściwie to do odbicia w lustrze.- Może powinnam iść do tego terapeuty co mi go poleciła Cat. Gadam do lustra. Śliczna jesteś- puściła oko do odbicia, a po chwili walnęła się w głowę.- Ale głupia jestem...

 Zakradła się pod kabinę, usłyszała tam dwie osoby. (0.0) Jakim cudem? Mądra, baaardzo mądra Melody pomyślała, żeby ustać na klamkę, wspiąć się na górę z kabiny obok i zobaczyć co i jak tam się dzieje. Tak więc zrobiła. Blondyna wspięła się, zobaczyła Angie ubierającą się w kabinie. 

- Angie?!

- O Hej Mel- Angelina uśmiechnęła się złowrogo, ktoś szarpnął za klamkę, Melody spadła z wysokości i uderzyła głowę w ubikację.

* * *

Czekałam na nią przy sali od matematyki. Dostałam sms'a. 

- No Mel, awaryjna sytuacja? Przynieść Ci podpaski?- szepnęłam z uśmiechem na twarzy, to nie był sms od niej, co gorsze, od numeru "nieznanego". Odczytałam wiadomość, nie wierzyłam.

" Za dużo widziała... a może słyszała? Z szóstki dostała piątka. Idzie mi z każdym dniem lepiej. K"

Oniemiałam.
 Pobiegłam więc jej poszukać. 

- Hej Angie, Hej...- nagle z miłego głosiku zrobił mi się gburowaty głos pełen zażenowania.- Jemu ,,cześć" nie powiem.

- Cat przestań zachowywać się jak dzie...-przerwałam mu.

- Nie to Ty przestań psuć komuś związki! Angie, serio nie wierzę, że zrobiłaś to Alex'owi. On na to nie zasłużył.

Dostałam wiadomość, tym razem sądziłam, że to od Mel, myliłam się.

,, Nigdy nie ufaj komuś na tyle by wierzyć, że jest dobrym człowiekiem. Wiesz jaki jest za Twoimi plecami? Buziaczki... K"

Spojrzałam na tą ,,słodką" parkę z obrzydzeniem, minęłam ich i pobiegłam szukać Melody. Ponoć miała być w łazience, wbiegłam, a przy przedostatniej i ostatniej kabinie jest kałuża gęstej, tak mocno czerwonej, że aż ciemnej krwi. Zatkałam nos i weszła do kabiny, z której najwięcej wylewało się krwi. Łazienka wyglądała jak z horroru, ochlapana czerwonym płynem, ale uciekinierki nie było.

- Albo ona się skaleczyła, albo dostała strasznej miesiączki.

Spojrzałam na kafelki, z krwi Melody utworzony był napis: ,, Czy Melody też była święta? K."

Byłam jednego pewna... To ,,K" zabiła Melody, ale gdzie było jej ciało?

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 20. Coś wyjątkowego.

Angie obudziła się, spojrzała na lewo od siebie, zobaczyła Chris'a, jeszcze śpiącego. Zajrzała pod kołdrę, byli nago. Wystraszyła się i dopiero teraz doszło do niej co się wczorajszego wieczora stało. Cicho wstała, zakryła się ręcznikiem, pobiegła do łazienki. W korytarzu zobaczyła rozbitą butelkę od wina i czerwoną plamę.

- Co? Ktoś tu był?- zupełnie nie pamiętała wczorajszej nocy.

Gdy ubrała się w: http://www.polyvore.com/cgi/set?id=89731948&.locale=pl posprzątała wszystko po dniu wczorajszym i obudziła Chris'a, który sam dobrze nie wiedział co się dzieje.

- Co?! Angie?- otrzeźwiał.- Co ja robię... w Twojej sypialni?

- Chciałabym to samo wiedzieć, obudziłam się obok Ciebie nago...

- O mój kochany Boże. Angie... my

- Proszę nie kończ, ktoś tu był i nas widział...

Pogrążyli się w myślach zastanawiając się co i jak. Dlaczego to się stało.

* * *

- Alex, to nie może być prawda- krzyczałam z łazienki gdyż byłam pod prysznicem.- Jesteś pewien, że ją widziałeś?

- Tak, widziałem ją, zgadnij z kim.

- Z Chris'em- śmiałam się.

- Ktoś Ci mówił o tym już? Tak z Chris'em.

Mój śmiech ucichł, stałam jak wryta, a strumienie wody zalewały moją twarz maskując łzy. Nic już nie mówiłam, wyszłam spod prysznica, owinęłam ręcznikiem siebie i włosy. Przycisnęłam "tajemniczy" przycisk w mojej łazience, który otwierał garderobę.
Przebrałam się w: http://www.polyvore.com/cgi/set?id=82413203 i wyszłam, cicho usiadłam przy nim i poklepałam po ramieniu.

- Słuchaj. Mnie i Chris'a nic nie łączyło, to tylko taka moja wyobraźnia, ale... kiedy rozstałeś się z Angie... czułeś jakiś ból, smutek?

- Sam nie wiem, dawno to było, teraz kiedy odpoczęliśmy od siebie, znów zacząłem coś do niej czuć, a ona... sama do mnie dzwoniła i pytała czy może byśmy gdzieś do kina nie poszli. Zgodziłem się, ale ona odwołała to w ostatniej chwili. Pomyślałem, że się coś stało i pójdę do niej, wtedy... 

Przytuliła go czując, że tak muszę zrobić, wiedziałam dobrze, że nie jest na to moment, gdyż prawdopodobnie ma uraz do kobiet.

- Chodź do szkoły- nie wiedziałam co powiedzieć w tej chwili więc wyskoczyłam z tak głupim tekstem. - Dziś spotkamy się, WSZYSCY, obgadamy to co się stało i razem z Will'em i Melody, bez Angie i Chris'a, pomyślimy co z nimi zrobić.

- Ale co Ty chcesz zrobić? Angie za tydzień kończy 18 lat, jest dorosła, więc nie widzę powodu wyciągać wobec niej konsekwencje czynu. Skoro uważa, że jest taka dorosła, to niech zajmie się tym co się stało. 

- Chcesz ją z tym zostawić?

- Nie zależy mi już na niej, znowu zrobiła coś... co mnie zabolało. Nie widzę sensu. 

- Myślę, że najlepiej odciąć ich od nas na jakiś czas. Niech przemyślą wszystko, zobaczą, że bez nas nic nie zrobią.

- Czy Ty za wszelką cenę szukasz zemsty?! Mówiłem Ci już... Daj spokój! Są dorośli, mieli prawo!

- Zraniła Cię!

- To jest tylko i wyłącznie jej i moja sprawa, nie wtrącaj się w to!- wyszedł trzaskając drzwiami.

Buchnęłam powietrzem w twarz, zrobiło mi się gorąco od tej wymiany zdań. W sumie, miał rację. Zadzwoniłam do Melody i opowiedziałam jej o wszystkim.

- Nie gadaj! Angie z nim? No, tego się nie spodziewałam. A jeszcze mu gadałam, że wybierze Alex'a- zaczęła się śmiać.

- To nie jest śmieszne- wzięłam torbę, klucze i wyszłam z domu rozmawiając z nią nadal.- Ona... jakby zrobiła co celowo. 

- Ale po co? Raniła by kogoś na kim jej serio zależało? Przecież to nie ma sensu.

- Może dla nich jakiś sens ma- szłam uliczką, spotkałam Chris'a.- O Boże, on idzie w moją stronę. 

- Pff, miń go. Ja to bym mu zawaliła z kiła basketball'owego ale... może kiedyś dorośnie i będzie chciał mieć dzieci z Angie, to wiesz.. niech sobie je ma, po co by mieli mu jądro wycinać.

- Mel.. nie obrzydzaj mnie, nie chcę gadać na temat jego genitalii- zaśmiałam się.- Gdzie jesteś?

- Odwróć się.

Odwróciłam się, nie było nikogo, znowu dałam się na to nabrać, wywróciłam oczami i odwróciłam się w stronę, gdzie szłam przed chwilą.

- Buu!- powiedziała cicho Mel stojąc przede mną i śmiejąc się z mojej reakcji

- Jak Ty to robisz?- zaśmiałam się, trzymałam dłoń na klatce piersiowej, wystraszyłam się.

Chris obczajał nas wzrokiem, przysiadł na ławce tak jakby coś mu się stało.

- Ej patrz. Kogoś wyrzuty sumienia wzięły? Skąd on nie ma takiego czegoś- uśmiechnęła się Mel otwierając ogromną torbę podróżną.

- Po co Ci taka duża torba, jedziesz gdzieś?

- Nie- parsknęła śmiechem.- mam ją do innych celów- spoważniała i wyjęła kij, kiedy zbliżaliśmy się do ławki gdzie siedział, Mel zaczęła dziwnie bawić się kijem, spoglądała co chwilę na chłopaka, jakby chciała mu pokazać, że jeden zły ruch, a przedmiot znajdzie się w jego kroczu. 

Dzwonek mojego telefonu wybił mnie ze skupienia na drodze, przystałam by zobaczyć od kogo dostałam wiadomość. Numer był podpisany jako "nieznany" a wiadomość brzmiała: ,, Ktoś chyba lubi być ciągle upokarzanym, mimo, że prawda boli. -K"
  
Przełknęłam ślinę wpatrując się w wyświetlacz komórki. Chris też zauważył, że coś nie tak, podszedł do mnie.

- Coś nie tak?

- Nie mów do niej!- podbiegła nagle Mel i złapała kij w taką pozycję jakby chciała mu zaraz nim przywalić.- Cat, okey?

- Nie... znaczy... Tak, jasne-uśmiechnęłam się sztucznie i ruszyłam w stronę szkoły.

- Jeden zły ruch...- blondynka zamachnęła kijem, tak jakby chciała chłopaka uderzyć, ale tego nie zrobiła. Pokazała mu znak, że go obserwuje i podbiegła do mnie. Razem przekroczyłyśmy próg szkoły.  

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 19. Nietykalni

Po części rozumiałam ich brak interesowności, to nie było związane z nimi, ale do cholery, mogli chociaż udawać, że ich to choć trochę obchodzi. Ze śmiechu przerodziło to się w panikę, płacz, gorzki płacz. Zrozumieli, że muszą iść. Została Melody i Chris. Nie rozumiem po co on. Fajnie, leci na dwa fronty, a przychodzi do mnie kiedy widzi, że Angie śmieje się z żartów Alex'a.

- Dzięki Melody, że zostałaś. W tobie zawsze znajdę pocieszenie. Ale mogę Ciebie poprosić o przysługę?

- No pewnie, o co biega?

Wskazałam oczami na Chris'a, ta od razu zabrała się do roboty.

- Słuchaj, nie wiem co jest między Tobą a Cat i między Tobą a Angie- wyszli.- Cat od kiedy Ciebie poznała, zawsze brała Ciebie na serio. Ciebie i Angie łączy jedynie przestrzeń sypialna, a bliżej, łóżkowa.

- Nie sypiam z nią! O co wam chodzi?!

- Naprawdę, nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi. My nie jesteśmy głupie. A jeśli tak uważasz... mylisz się. Spieprzaj z życia Cat raz na zawsze. Angie sobie weź, ale wątpię by była na tyle głupia i żeby wybrała Ciebie, a nie Alex'a. Alex od zawsze z nią jest, wykorzystujesz tylko czyjś słabszy moment i wkraczasz do akcji. Oni się naprawdę kochają, mimo, że różnie między nimi było. A ty przyszedłeś znikąd. Nie wiemy skąd jesteś. Czy jesteś tym za kogo się podajesz, nic nie wiemy. Wynoś się zanim ja wezmę na poważnie to co mówię teraz. Może i jestem drobną dziewczynką, ale posiadam większą moc niż Ty i razem wzięte z Tobą twoje panienki do towarzystwa. Cat nie jest byle kim, nią się nie pomiata. Lepiej weź moje słowa do serca zanim dojdzie do czynów- spojrzała mu głęboko w oczy jakby chciała mu pokazać co z nim zrobi jeśli zbliży się do mnie. 

- Obie jesteście chore na umyśle, dobrze, że chociaż Angie nie trzyma mnie na dystans. Z nią można "konie kraść".

- Wynoś... się!- wrzasnęła tak głośno, że zbiła się szyba w jego aucie. Chris rzucił jedno, lecz przenikliwe spojrzenie w okno, gdzie wpatrywałam się w sytuację, wsiadł do samochodu, odjechał.

Melody wróciła do mnie, przytuliłam ją i szepnęłam jedynie z braku sił.

- Chciałabym zostać sama. 

- Rozumiem-uśmiechnęła się, ona zawsze wiedziała jak mi pomóc, jak mnie pocieszyć, kochałam ją jak siostrę.- Już zmykam. Trzymaj się- zabrała kurtkę, przewiesiła sobie ją przez rękę, torebkę przewiesiła przez ramię, wzięła kluczyki od auta, a zapasowy klucz do mojego domu położyła ponownie pod wycieraczką, podeszła do samochodu, pomachała mi i odjechała.

W gruncie rzeczy, uspokajałam się, ale nie wiem czy samotność dobrze mi służyła. Nikomu po dłuższym czasie nie służy. W domu rozległ się dzwonek mojego telefonu. Głuchota jaka w tym domu panowała była oszałamiająca. Całe dnie spędzałam tu sama. Nie miałam w końcu wyboru.

- Halo?- spytałam leniwym głosikiem.

- Otwórz drzwi- usłyszałam cichy śmiech, rozłączyłam się. Sądziłam, że to jakiś żart, ale chciałam sprawdzić, był to Alex.

- Nie wiem czy to dobry pomysł byś...- nie zdążyłam dokończyć, chłopak już bez pozwolenia przekroczył próg mojego domu.- Fajnie, że jesteś- trzasnęłam drzwiami.

- Dalej, wypłacz mi się na ramieniu- wskazał na ramie i mnie przytulił.

- Nie będę płakać, już nie chcę.

- No to wyżal się- spojrzał mi w oczy, a ja szybko przerwałam tą ciszę i usiadłam na kanapie.


- Nie byłam może z nimi blisko. Zawsze trzymałam ich na dystans, a oni mnie- zaczęłam.- Ale mimo to, byli to moi rodzice, wychowali mnie na taką jaką jestem teraz. Rzadko odczuwałam ich obecność, ale zawsze byli, wkurzali mnie często, ale teraz poczułam, jak mi tego brak. 


- Wiesz... Ja ich znałem dość dobrze, nie byli tacy źli, jak o nich zawsze mówiłaś.

Uniosłam brew pytając czy to żart.

- Dobrze masz racje- zaśmiał się.

- Dziękuję, że wysłuchałeś mojego szlochania.

- Ja też straciłem rodziców, pamiętasz jak się zachowałaś wtedy?

- Dokładnie jak Ty teraz wobec mnie- uśmiechnęłam się.- dziękuję.

Przytuliłam go. 

  Wyszedł sprawdzając jeszcze czy sobie poradzę, dałam mu kopniaka na drogę, zaśmiał się i odjechał.

*  *  *

- Ale chamstwo, przecież to nie Twoja wina, że jej starzy umarli, jak zwykle dramatyzuje- wywróciła oczami Angie, słuchając tego co jej opowiada Chris.

- A Melody jaką mi akcje zrobiła, tak najeżdżała na mnie, że mi szybę w aucie wybiła. 

- Bez jaj- zaczęła się śmiać, spojrzała na jego auto przez okno.- fakt..

- Ty jesteś jedynie najnormalniejszą dziewczyną z tej bandy chorych dzieciaków- uśmiechnął się podrywając ją, Angie nawet się nie sprzeciwiała, choć wiedziała ile ma do stracenia. 

- Dziękuję?- przygryzła dolną wargę, nim się obejrzeli, sytuacja wyglądała następująco:

  
I tak:



Alex, wszedł po cichu do jej mieszkania, chciał jej zrobić niespodziankę.

- Angie- szepnął i wszedł do salonu, nie było jej. Niósł ze sobą kwiaty i wino, chciał dać im drugą szasnę. Wszedł na schody, dobiegły go śmiechy i jęki. Zaczął się nieco obawiać. Wparował szybko do jej sypialni. Jak szybko wszedł tak szybko wyszedł widząc to co się działo.
Przedtem jeszcze, rzucił winem o ścianę, a kwiaty wyrzucił przez okno. Wybiegł. Angie jedynie rzuciła jedno spojrzenie w jego stronę.

- Przejmujesz się tym frajerem?- spytał przestając całować Angie Chris.

Angie przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć.

- Nie, nie przejmuję się.

Chris znów zaczął swoją gierkę, Angie nie myślała, była jedynie jego maskotką.    

sobota, 13 lipca 2013

Rozdział 18. Nigdy nie znasz dnia ani godziny

Następnego dnia udałam się do Bouthouse Grill gdyż była sobota, a moi rodzicie nie wrócili do domu. Usiadłam przy jednym ze stolików, zamówiłam kawę i patrzyłam w okno jakbym ujrzała tam coś ciekawego.

 - Na wynos- uśmiechnęłam się choć to wcale nie miało sensu.  

Znowu zaczęłam gapić się w szybę jak sroka w gnat. Angie zmierzała ku wejściu razem z Chris'em. " No, teraz to nawet na moment się nie rozstaną, bo coś się może stać ich malcowi"- Pomyślałam dość głupio. Co było się nie odstanie. 

 - Hej Cat- pomachała mi, a ja wywróciłam oczami pijąc kawę i nie zwracając na nich uwagi. Podeszli do mnie i zajęli miejsca naprzeciw mnie.

 - Co Ci dziś jest?- spytał Chris jakby nigdy nic. 

-Co mi dziś jest? Co mi dziś jest?- zaśmiałam się- Co mi dziś jest...

 

 - Możesz przestać w kółko powtarzać to samo zdanie? Zacięłaś się czy trzeba Ci wymienić baterie?- zaśmiała się Angie szturchając Chris'a łokciem.

- Nie wiem czy mi trzeba zmienić baterię, czy komuś obciąć jaja bo wkłada je tam gdzie nie trzeba- zabrałam kawę i wyszłam trzaskając mocno drzwiami, aż Alex ledwo co nie wywalił się z zamówieniem.

- Jeszcze raz, a szybę odkupisz!- krzyczał do drzwi, ja mu jedynie pokazałam środkowy palec wsiadając do samochodu. 

Jak zwykle szarość dni tak mnie nudziła, ze miałam ochotę wyrwać sobie włosy. Moi rodzice nadal nie wracali, martwiło mnie to. Chciałam iść gdzieś to zgłosić, ale szczerze? Wybuchliby śmiechem, że córka martwi się o rodziców, a nie na odwrót. Byłam dojrzała, jedynie w swoich snach kiedy byłam to odważnym hero ratującym z opresji mieszkańców Chance Harbor. A tak na serio? Byłam dziewczyną, która jest zazdrosna o chłopaka, który nawet nie jest jej chłopakiem. Do bani... Zadzwonił telefon.- Hej pani od baterii i uciętych jaj...- zaśmiała się Melody.

- Co tym razem? Nie mogę mieć pięciu minut dla siebie? Nie zdążyłam nawet powiedzieć "cześć" samej sobie, bo nie mam do kogo mordy otworzyć. W gruncie rzeczy, co teraz? Łowcy czy nieogarnięta moc Will'a? Chyba się na łowcę czarownic przerzucę. To łatwiejsze.

- Co ty pierdzielisz?- zdziwiła się Melody. Co było w gruncie rzeczy możliwe, Alex wlał mi JD do kawy. Kretyn.

- Co ja pierniczę? Sama nie wiem, co się stało?

-  Musimy ogarnąć nasz krąg, który jeszcze nie został związany. Kumasz czaczę? 

- Nie do końca- ktoś zapukał do moich drzwi, pobiegłam otworzyć nie rozłączając się Melody. To była policja. Wyprzedzili mnie! Czyżbym wysłała im jakieś fale magnetyczne albo sygnał, że zgubiłam rodziców? - Panna Caterine Rain?

- Serio panna? Tak staro wyglądam czy może widać, że jestem jeszcze dziewicą?

- Nie przyszedłem rozmawiać o pani cnocie. Znaleziono pani rodziców.

- Oo! Świetnie! Jak pan ich spotka to niech powie, że mają wpierdziel ode mnie i szlaban na wychodzenie z dowu!- słyszałam w telefonie śmiech Mel.

- Znaleźliśmy ciało pani mamy dziś rano. Taty godzinę temu.

Zapadła cisza, jak w telefonie tak i w domu, nie wiedziałam co powiedzieć, nawet nie płakałam. Zbyt wielki szok jak na chwilę obecną. 

- Mogę ich zobaczyć?- wydusiłam z siebie i poszłam z policjantami.

 

* * *

 

Wróciłam do domu ledwo trzymając się na nogach. Rzuciłam klucze w kąt, położyłam się na dywanie i leżałam tak przez dłuższy czas. Nie zjawiłam się w opuszczonym domu, więc mogłam się obawiać, że zaraz przyjdzie ekipa. Zapukali do drzwi, nie miałam chęci ani sił im otworzyć.

- Naturalny sposób czy bum szakalaka?- spytał Alex ruszając brwiami.

- Ja bym wybrała "bum szakalaka" ale nie będę jej wnerwiać- uśmiechnęła się Angie.- Tylko gdzie ona trzyma klucze? W domu. Czyli trzeba użyć zaklęcia- uśmiechnęła się.

- Nie trzeba. Gdybyś znała ją odrobinę tak jak ja, wiedziałabyś, że trzyma dla mnie głównie, ale dla was też, klucze pod wycieraczką- Mel schyliła się i wyjęła klucz, otworzyła drzwi, a gdy zastali mnie leżącą na dywanie, wyczuli, że coś nie tak. Melody nie powiedziała im o tym co się stało.Chris podniósł mnie choć się opierałam. Nie chciałam czuć jego rąk na moim ciele.

- Czemu nie przyszłaś do nas. Potrzebowaliśmy Ciebie!- warknął Will opierając się o framugę drzwi.Zapadła krótka cisza.

- Moi rodzice nie żyją- uśmiechnęłam się, wpadłam w stan gdzie człowiek śmieje się i płacze na przemian.

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 17. Zniknięcie.

Patrzyłam na mężczyznę bez słowa, ponieważ zdawało mi się, że gdzieś go już widziałam, może o nim słyszałam. Odwróciłam wzrok od niego, lecz ponownie na niego spojrzałam, miałam zamiar spytać się kim jest.



- Kim jesteś?- wydusiłam z siebie nie wiedząc czy robię dobrze. Mógł przecież stwierdzić, że się go wystraszyłam albo... sama nie wiem, czemu się go bałam. On przyszedł tak znienacka.
- Jestem Eben- odpowiedział krótko i ruszył w moją stronę, cofnęłam się, zaczęłam szybkim krokiem pędzić w tył- Masz coś, co należy do mnie?
- C...c..co?- potknęłam się o kanapę, byłam w pułapce.
- Księgę cieni.
- Czego?- spojrzałam w środek mojej torby, faktycznie coś w niej miałam, coś na wzór książki. Nie chciałam tak łatwo się poddać.- nie mam niczego co by należało do Ciebie.
- Owszem masz- jednym spojrzeniem wytrącił mi torbę z rąk. Leżała na podłodze przy samym wyjściu z pokoju. Zwróciłam wzrok w stronę torby, zerknęłam na niego ukradkiem, udałam się w pościg. Mężczyzna wyprzedził mnie.
-Aeris prohibeant- mężczyzna wyfrunął w powietrze jak ręką przerzucić. Dobiegłam do torby, zdałam sobie sprawę, że w tej księdze jej coś ważnego. Wybiegłam z pomieszczenia na dwór. 
- Lock Unlock- zamknęłam drzwi machnięciem ręki z wypowiedzeniem tych słów. Teraz byłam w stanie uciec i pomyśleć nad wszystkim. 
- Wiedziałam, że będę biegać, po co brałam koturny?- powiedziałam sama do siebie wbiegając do domu.- Mamo wróciłam- krzyknęłam.- Halo! Jesteś? Tato!
Szukałam ich po całym domu, ale oni jakby zapadli się pod ziemię. Wzruszyłam ramionami, usiadłam przy blacie, wyjęłam książkę z torebki i zaczęłam szukać w niej czegoś, sama nie wiem czego. Trafiłam na ciekawy fragment, dotyczący trochę i mojego życia.
OD LAT PRÓBUJEMY WIEDŹMOM WYJAŚNIĆ, ŻE NIE MOGĄ MIEĆ POTOMKÓW. CHYBA, ŻE TYLKO JEDEN Z NICH JEST CZAROWNICĄ. W KAŻDYM RAZIE PRADAWNE PLEMNIE MÓWI, ŻE MAGIA NIE BIERZE SIĘ Z POWIETRZA, CO CZYNI KAŻDĄ CZAROWNICĘ WYJĄTKOWĄ. TO DAJE NAM POWÓD DO WYTĘPIENIA ICH.
Zamknęłam szybko książkę. Nie chciałam chyba czytać tego co jest napisane dalej. Spojrzałam na okładkę, no tak to by się zgadzało. Księga uczyła ludzi jak i młodych czarowników, którzy nie mają jeszcze rozwiniętych umiejętności, jak zabijać czarownice, jak je tropić. Nie rozumiałam ich toku myślenia. Nie wybierałam sobie przecież tego kim się urodzę. W każdym razie, rodzice mnie oszukiwali przez siedemnaście lat. Zadzwoniłam do Angie.
- Hej wredoto. Znalazłam coś ciekawego- zaśmiałam się.
- Słuchaj Cat, nie mogę teraz gadać- wyczuwałam napięcie w jej głosie.
- Co jest?- zdziwiłam się.
- Cat później pogadamy- miałam wrażenie, że zakończyła rozmowę, ale widocznie jakiś błąd nastąpił. Nie wiedziałam, że nasza rozmowa nadal trwa, tak więc słyszałam z kim i o czym rozmawiała. W pierwszym momencie nie skapnęłam się gdyż słyszałam głos kobiety i mężczyzny. Pobiegłam sprawdzić czy to nie moi rodzice, ale nie było nikogo w salonie (wejście było połączone od razu z salonem). Poszłam do kuchni zrobić sobie kawę, rozpoznałam w tym głosie Angie i po chwili Chris'a. Nie myślałam, że tak bardzo się lubili by przychodzić do siebie. Myślałam, że nie przepadali za sobą. W każdym razie z ciekawości podsłuchałam o czym mówili.

 *             *               *

- Co z tym zrobimy?- Angie szlochała siedząc na krześle w jadalni, Chris stał nad nią.
- Słuchaj, wiedziałem, że pora by to zakończyć, widocznie za późno o tym pomyślałem.
- To trzeci tydzień! Jak możesz myśleć, że za późno?!
- Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Bądź kobietą. 
- Teraz taki mądry?! Sam nalegałeś, zresztą ja z tym będę nie Ty- płakała.- Już zaczęło się układać pomiędzy mną a Alex'em. Jak się dowie, to już na 100% będzie z nami koniec- schowała twarz w dłonie.
- Nie myśl o tym słyszysz?- kucnął przy niej.- Wiem, zaszło to za daleko. Za długo zwlekaliśmy z końcem. Ale przyznaj, że to nas zbliżyło.
- Wiesz co?!- wydmuchała nos.
- Co mam Ci powiedzieć teraz? Że będziemy kochaną parą? Czy przyjaciółmi, żeby to zatuszować? 
- Nie chcę z Tobą być, chcę być z Alex'em. Jego kocham, ale zrozum, że... to będzie ze mną na zawsze.





- Chyba, żeby użyć zaklęcia- na jej twarzy pojawił się uśmiech.




- Co?! Nie możesz tego uśpić- zaczął Chris- Przecież to jest w pewnym sensie dar. Jak już to się stało to zachowujmy się jak dorośli.
- Ja i dorosłość- zrobiła coś jak na gif'ie poniżej.



*             *               *

Zrozumiałam to mało wiele dobrze. Angie zaszła w ciążę z Chris'em. Byłam aż tak głupia, żeby się w kimś takim zakochać. Rozłączyłam się i położyłam głowę na stole. Nie wiedziałam nawet kiedy, zasnęłam.
Obudziłam się po jakichś trzech godzinach dobrego twardego snu. Zobaczyłam, że w salonie była zbita doniczka z ulubionym kwiatem rodziców, ich zdjęcia zabrane, a ramki, w których były, pozbijane. 
Machnęłam ręką, szkło i kwiat znalazły się w śmietniku. Pobiegłam sprawdzić na górę czy zabrano coś mojego. Nie zauważyłam nic z braku prócz lalki, o której wspominałam parę rozdziałów wstecz. Lalka-totem ze szpilkami wbitymi w nią, na wzór Angie. 
Byłam w szoku, że podczas mojego snu ktoś mógł wyrządzić taką szkodę.


Nie powiem, było mi smutno. Bliskie osoby mnie zawiodły jak i zniknęły. Dopiero po mocnej kawie zaczęłam trzeźwo myśleć. Spojrzałam jeszcze raz w księgę " Łowców Czarownic"
- Od lat próbujemy wyjaśnić wiedźmom, że nie mogą mieć potomków- powiedziałam na głos czytając.- Skoro nie mogą mieć, to czemu Angie zaszła w ciąże z Chris'em!? Oboje są czarownicami.
Znalazłam kolejny fragment, który również mnie zainteresował.
JEST JEDNAK SPOSÓB, JEDNO ROZWIĄZANIE NA TO BY WIEDŹMA MOGŁA MIEĆ POTOMKÓW. JEST TO JEDNAK SUROWO KARANE PRZEZ RADĘ ŁOWCÓW. WIEDŹMA MOŻE ZAJŚĆ W CIĄŻĘ Z ŁOWCĄ. OBOWIĄZKIEM ŁOWCY JEST ZABIĆ WIEDŹMĘ, A POTOMKA WYCHOWAĆ NA ŁOWCĘ. CO WIĘC DAJE I ODWROTNOŚĆ W WYPADKU GDYBY ŁOWCĄ BYŁA KOBIETA A WIEDŹMĄ MĘŻCZYZNA.
Teraz już zupełnie nie wiedziałam jak to możliwe. Czyżby Chris był łowcą? A może Angie? W każdym razie... stwierdziłam, że muszę się od nich odciąć. Wkrótce któreś z nich zrobiłoby mi lub moim bliskim krzywdę. Chciałam powiedzieć o tym Alex'owi, Will'owi i Melody, ale pomyślałam, że dobrym wyjściem jest ich szantażować w razie czego. Właśnie... przecież Chris nie czarował jeszcze przy mnie ani przy innych z naszej ekipy. Czyżby jednak Chris był naszym śmierciodawcą? A może Angie o tym wiedziała i współpracuje z nimi? Musiałam się tego dowiedzieć. Co los przyniósł mi w niespodziance... nikt by się nie spodziewał. Coś co wręcz ścięło mnie z nóg.

czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 16. Cud

Przełknęłam ślinę, spojrzałam w lustro, uspokoiłam się. Wyszłam z łazienki, minęłam korytarz gdzie oni byli, wpadłam na Chris'a.
- Boże! Co Ty tu, byłeś z nimi- mówiłam głosem pełnym nerwów.
- Spokojnie, fałszywy alarm, chłopak żyje- przytulił mnie, a ja głęboko westchnęłam na znak strachu jak i szczęścia.
- Bogu dzięki. Gdyby on... nie chcę wiedzieć co by się ze mną stało.
- Nie myśl o tym- uśmiechnął się i poszedł na drugie piętro do swojej szafki.
Poprawiłam swoje fale na włosach, spojrzałam w okno, w odbiciu widziałam kogoś, patrzył na mnie, ale nie był to chyba ten chłopak. Odwróciłam się pośpiesznie, zabrałam torbę i pobiegłam do swojej szafki.
- Musisz bardziej uważać!- zamknęła mi przed twarzą szafkę Melody. Już zdążyła zbiec się reszta bandy.
- Przepraszam, dobrze, przepraszam. Nie mogłam zapanować nad tym. Złość mną kierowała.
- Widzicie, musimy związać krąg-szeptała Angie.- nie panujemy nad tym, omal nie zginął niewinny człowiek, bo ona się wkurzyła. To niebezpieczne.
- Nie, Angie. Nie rozumiesz! Nie możemy- wtrącił się Chris.
- Dlaczego?
- Nie będziemy mieli indywidualnych mocy na wypadek gdyby zaatakował któregoś z nas łowca.
- W kręgu mamy większą moc!- poparł Angie Alex.
- Ja, nie wiem jak wy, ale chcę poskromić moje umiejętności. Boję się, że mogę komuś wyrządzić tym krzywdę- szepnęłam.
- Nawet Cat ma rację. Chris, musimy, rozumiesz?
- Beze mnie tego nie zrobicie. Więc powodzenia życzę, nie zgadzam się na krąg, nie akceptuję tego.
- Chris, proszę- spojrzałam mu głęboko w oczy, a on zaczął zwijać się z bólu.- Co, co Chris co się dzieje!?
- Boli mnie głowa. Argh- upadł na podłogę.
- Cat przestań!- krzyczeli, a ja, jakbym wpadła w trans, nie słyszałam ich.
- STOP!- przede mną stała nagle Melody. Na jej słowa ocknęłam się, a Chris zaczął podnosić się z ziemii.
- Prze...przepraszam- otworzyłam szafkę, schowałam książki, odgarnęłam włosy.- Spotkajmy się dziś w The Boathouse Grill, okey?- spytałam ich i wyszłam ze szkoły. Zamiast iść do domu, pobiegłam czym prędzej do domu Jeremy'ego. Musiałam się dowiedzieć czy klątwa ma jakiś związek z magią. Przeszłam przez pukle traw i krzewów. Moją uwagę przyciągnął dziwny proch, który leżał na około domu i w środku. Wyczułam, że to popiół.
- Aperi!- drzwi się otworzyły, po czym gdy się zbliżałam następne i następne. Chciałam sprawdziś czy będę w stanie wyjść skoro Jeremy widocznie nie życzył sobie mojej obecności w tym domu. Faktycznie. Nie mogłam wyjść. Chwyciłam owy popiół w dłoń.
- Let... me... out!- wrzasnęłam i upuściłam popiół, mogłam wyjść, ale zastanawiało mnie to, że zapewne wiedział o naszym pochodzeniu, a nie zabezpieczył domu przed czarownicami. U moich nóg znalazłam starą księgę, podniosłam ją i schowała do torby. Przede mną stał czarnoskóry mężczyna wpatrując się we mnie.

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 15. Moc

Angie ustała naprzeciwko niego.
- Co znaczy, że nie możemy?! Musimy! Nie widzisz co się dzieje?
- Oni nawet nie wiedzą czym jest krąg i co się z nimi dzieje- mówił spokojnym głosem Chris.
- Wiesz, mało mnie to obchodzi. Zyskamy moc.
- Emm, ja nie to, żebym się wtrącała, ale nie rozumiem o co chodzi...- uśmiechnęła się nerwowo Melody.
- O to, że jesteśmy wiedźmami- wywróciła oczami Angie.
- Czemu powiedziałaś o nas w rodzaju żeński?- spytał zły Will.
- To czym chcesz być? Wiedźminem?!
- To jest moje marzenie- ucieszył się, spojrzał na Alex'a, jego zadowolenie przestało się ukazywać na twarzy.
Leżałam sobie na dywanie i zwijałam się z bólu, jakby coś pożerało mnie od środka. Krzyknęłam ciche "Help" ale nikt nawet nie usłyszał. Byli tak blisko mnie.
Pro relevio dolor- usłyszałam z czyichś ust, poczułam to, ale wiem, że nie był to nikt z naszego środowiska. Nikt kto znajdował się z nami w moim domu. Więc... ktoś praktykował, ale nie wiedziałam kto dokładnie. Chciałabym zrozumieć tą całą "magię" ale to wydawało mi się głupim żartem, albo snem. Za dużo W.I.T.C.H. oglądałam gdy byłam mała. Zapewne to było przyczyną.
Mijały dni, tygodnie, z czasem miesiąc po miesiącu, a ja starałam się poukładać to w mojej głowie. Zdążyłam dojść do siebie, zastanowić się co dalej. Postanowiłam w końcu pójść do szkoły, bez ładu i składu. Ubrałam się tak jak na zdjęciu:


  (ta pośrodku)

Wyszłam z domu i przemierzałam ulicę niosąc dość ciężką torbę. 

- Ile to ustrojstwo waży?- spojrzałam na torbę dość dziwnym wzrokiem, zrobiła się ona lekka, ja ręką odjąć. To mnie torchę przeraziło, wiec spojrzałam do środka, było wszystko. Więc czemu było aż tak lekkie?
Weszłam do szkoły, ludzie patrzyli na mnie w zdumieniu, że po tak długiej przerwie od zajęć powróciła do tzw. "budy" 
- Ej, patrzcie, królowa lodu powróciła! Uhuhuhu- poczułam śmiech za swoimi plecami. Przymknęłam oczy, a złość się we mnie skumulowała.
- Chcesz mi coś powiedzieć?!- odwróciłam się na pięcie, rzuciła torbę i podeszłam do chłopaka zgrabnym krokiem.
- O M G! Spójrzcie jak ona na mnie patrzy!- zaśmiał mi się w twarz. 

* * *


- Martwię się o nią. Jeśli nie przyjdzie do szkoły to obleje rok- stwierdziła krótko Melody.

- Trudno, jakoś to przebolejemy- uśmiechnęła się Angie.
- Ty nic nie rozumiesz, bez niej nie stworzymy kręgu. 
- Ehh, no racja. Ej, czy to nie Cat?- spytała Angie patrząc na mnie z daleka.
- Tak, ale co ona wyprawia?- spytał zakłopotany Alex.
- Myślicie, że pamięta... o magii?- Will przeniósł swój wzrok na Melody, która ostatnimi czasy go unikała. 

***


- Nie mam zamiaru dłużej rozmawiać z takimi ciotami jak Ty. 

- No, dalej, pokaż co potrafisz, słońce- wyśmiał mnie na moich oczach.
Poczułam, że cała złość ze mnie pryska, w jednej chwili nie zapanowałam nad tym, po prostu wypowiedziałam jakieś nieznane mi słowa, nie wiedziałam skąd je wzięłam.
 - Quemadmodum cum ira cumulare in vobis clamate et alia putasesse potest 
 Chłopak wybił się w powietrze i uderzył w ścianę twarzą. Nie było szans, umar.
- Cat!- wrzasnęła Melody.- Coś Ty zrobiła?!
- Ja, ja nie wiem, nie mam pojęcia!- wzięłam swoją torbę i odbiegłam.
 Krzyczeli za mną trochę, ale nic już nie mogłam zrobić, wbiegłam do łazienki, zamknęłam się w niej, siedziałam chwilę w niej, płakałam. Kiedy chciałam wyjść obmyś twarz wodą, na ścianie w łazience był ogromny napis "Killer". Napisany krwią. Wybiegłam z niej i podbiegłam do umywalki. Obmyłam twarz wodą, spojrzałam w lustro, za mną stał chłopak, którego przed chwilą zabiłam. Odwróciłam się szybko, nie było nikogo. Spojrzałam w lustro ponownie, tam też nic nie było. Przełknęłam ślinę, otarłam oczy, nie wiedziałam co dalej zrobić. 

Nowy wygląd bohaterów.

Caterine "Cat" Rain

To dziewczyna, która mało komu ufa, stara się pomóc każdemu, lecz jej "nowe" życie powoli ją doprowadza do szału.



Angelina "Angie" Still.

Wybuchowa, wredna, lecz bardzo pociągająca 16-latka. Potrafi swoją magią dokonać rzeczy, które rzadko kto z jej grona potrafi.




Melody Fighter

Blondynka o zmysłowym głosie jak i uśmiechu. Rozkochała w sobie wielu chłopców jak i mężczyzn mimo, że często jest bardzo cicha.




Alexander "Alex" Shendler.

Szatyn, swoim uśmiechem potrafi wzbogacić każdy nasz dzień. Ludzie mówią, że jest "emo boy'em" gdyż często wydaje się im, że ma pomalowane oczy. Jak z nim jest? Nikt nie wie.




William "Will" Maslov.

Każdemu kojarzy się on z alkoholem, narkotykami i innymi rzeczami. Dziewczyny lecą na niego co niekoniecznie podoba się Melody.




Chris Armstrong

Doszedł jako nowy do tej grupy znajomych. Mówi się, że często ranił serca dziewczyn. Niestety Cat jest jedną z nich, zakochała się w nim. Jaką skrywa tajemnicą on i Angie?

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 14. Krąg

Przyglądałam się lalce, po chwili wstałam i delikatnym krokiem podeszłam do najwyższej półki, ściągnęłam tą dziwną rzecz i przyglądałam się jej. Wyjęłam jedną szpilkę, w tym momencie poczułam ukłucie wewnątrz mojego ciała, prawie upadłam na ziemię, lecz złapał mnie Chris uśmiechając się w ten sposób, dobrze mi znany, choć nie wiedziałam skąd.


- Dzięki-odparłam krótko, zdjęłam jego ręce z moich bioder i wyszłam z pokoju. Poczułam dziwny posmak w buzi, ciężko oddychałam, z moich płuc wylewała się woda. Chris prawie umarł z wrażenia, lecz gdy woda zaczęła się zaczerwieniać, ja upadłam na podłogę i lała się jedynie krew, zaczął coś robić z moim przypadkiem.
- Zauważyłaś, ze ciągle mnie potrzebujesz? Chyba muszę z Tobą zamieszkać.
- Rozpatrzę Twoją propozycję niepomyślnie- z każdym słowem z mojej buzi leciały kolejne słodkie strumienie krwi.
- Zadzwonię do Angie. Ona może coś zaradzi.
Nie miałam siły, nawet się nie sprzeciwiałam, choć oboje wiedzieliśmy, że ona nie będzie zadowolona.
* * *
- Jezu, zaraz będę- rozwaliła komórkę rzucając nią o kamień.- Cat leje się krew z buzi. Zaraz zaleje dom- naśladowała jego głos.- Cat brzuszek boli, Cat paluszek boli. Wezwijmy karetkę, zawieźmy ją do szpitala.


- Angie, dobra, może byliśmy zawsze dla niej za dobrzy, ale teraz dzieje się z nią coś poważniejszego niż się nam wydaje- wytłumaczył jej Will.
- Czy tak samo nie działo się z Tobą? No wiesz, przed zmianą koloru Twoich oczu itd.?- spytała ją Melody uświadamiając Angie, że nie jest wyjątkiem w tym kole. Cat również zyskuje moce.
- Jedźmy, bo zaraz się ona wykrwawi- ponaglił ich Alex.
- Mnie to tam nie będzie przeszkadzać, wręcz przeciwnie- zaśmiała się Angie marząc o tym by Cat usunęła się z jej drogi.

* * *

Szczerze? Miałam wrażenie, że kończy mi się krew. Chris robił co mógł, nawet pociął sobie rękę w paru miejscach abym napiła się jego krwi, tak to okropne, ale nie chciał by mi jej zabrakło. Weszła Angie.
- Ohh, Cat poleciała kropelka krwi z paluszka...- spojrzała na ilość krwi- o kur**! Czemu mi o tym nie powiedziałeś!?- zaczęła szybko wypowiadać jakieś słowa w nieznanym nam języku. Prawdopodobnie w łacinie. Krew przestała mi się lać z buzi, spojrzałam na nią zaczerwionymi oczyma, dziękując jej choćby wzrokiem. Reszta, czyli Melody, Alex i WIll, zaczęli się źle czuć. Przeżywali to co ja, lecz bez polewu krwi. Oni też pozyskiwali nadnaturalne umiejętności. Sądzę, że dzięki mnie, nie stracili tylu litrów krwi. Angie czując, niechęć w tym, że mi pomogła, to z drugiej strony, miałam wrażenie, że się cieszyła. Spojrzała na nich takim wzrokiem.


- Musimy połączyć krąg- powiedziała bez namysłu Angie. Spojrzałam odruchowo na Chris'a. Był nie tyle zdziwiony co wściekły. Dziwiłam się, że wie o co chodzi.
- Nie możemy tego zrobić Angie, nie możemy!
Wszyscy patrzyli wryci w całą sytuację, jedynie on i Angie byli w to wtajemniczeni.

niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 13. Ile bólu w ciele człowieka, tyle bólu w jego sercu.

Patrzyłam na chłopaka, a na twarzy miałam wręcz wypisane pytanie, które chciałam mu zaraz zadać.
- Co Ty tu u cholery robisz?- uśmiechnęłam się promiennie i przytuliłam go mocno do siebie.
- Też się stęskniłem- szepnął mi do ucha.
Ucieszyłam się jak nigdy, gdyż owego przyjaciela nie widziałam od ponad roku, wyjechał do Kanady i nie zapowiadało się by miał zamiar wrócić w najbliższym czasie.
- Czemu przyjechałeś?
- Żeby wypłacić się Tobie- na jego twarzy zapanował niepokojący mnie uśmiech.
- Nie... nie rozumiem. O co chodzi?
- Chcę, żebyś zapłaciła za wszystko co zrobiłaś w minionym czasie. Ile razy zraniłaś moich bliskich, ty podła su**.
Zaczęłam się nie pokoić. Nie wiedziałam o co chodzi, jak dotychczas sądziłam, mojemu przyjacielowi. Nagle poczułam okropne ukłucie w rękę. Dwoiło i troiło mi się przed oczami, aż w końcu upadłam na ziemię nie wiedząc co się ze mną dzieje. Nie mogłam poruszyć ręką, ani nawet palcem. Ta substancja, którą mi wstrzyknięto obezwładniła moje ciało do takiego stopnia, że nie zemdlałam, lecz nie byłam w stanie wykonać żadnej czynności. Natomiast czułam ból jaki mi zadawano w najbliższym czasie.

* * *

-Chyba głupio postąpiliśmy- zaczął Will.- Bo może, ten cały Chris kłamał, a ona wcale go nie znała- westchnął.
- Wierzycie jej?- spytała Melody głosem niedowierzania.- Ja straciłam do niej szacunek jak i zaufanie. Już dawno wydawała mi się podejrzana, a teraz jak widzicie, moje obawy są uzasadnione.
- Ale, przynajmniej nie będzie się przystawiać do Alex'a- powiedziała na głos Angie, uwarzając,  że ta wypowiedź pozostanie tylko w jej głowie. Wszyscy jakby nagle wybudzeni ze snu spojrzeli na nią dziwnym wzrokiem. Serio, dziwnym.- Ehh, znaczy się, ja, mmm- zarumieniła się czując na sobie spojrzenie jej byłego chłopaka.
- Gdzie Smykuś?- zmienił temat Alex jakby bojąc się o swoje zwierzęco przyszywane dziecko.
- Chyba został w Domu Jeremiego- szepnęła Melody.- Pójdę po niego.
- Nie!- wszyscy krzyknęli chórem.- Nie pójdziesz ani Ty, ani Cat, jeśli ją kiedykolwiek jeszcze spotkamy.
Nie mylili się, mieli małe szanse by mnie spotkać. Po takim cierpieniu...

* * *
Przebudziłam się i znalazłam się w jakieś starej szopie, chacie. Byłam posiniaczona i obolała, ale moje cierpienie wcale nie zanosiło się na koniec. Wręcz przeciwnie to był dopiero początek. Ktoś rozcinał mi wargę. Chciałam krzyknąć, ale nie miałam siły. Poczułam jak krew wydobywa mi się z ran, a owy "przyjaciel" ją pije. Przecież to było okropne. Potem zaczął całować mnie po szyi, a ja nie mogłam nic zrobić. Na szczęście, cała sytuacja zakończyła się na rozpięciu mi bluzki gdyż przyszedł jego ojciec.
- A co Ty łobuzie jeden robisz?!
- Emm, tato, wyjdź, proszę.
- Słucham?! Ja sobie nie wyobrażam, ty siano całujesz?
- Co?! Nie, nie. Spójrz- wskazał na miejsce gdzie leżałam, ale mnie nie było. Chris wziął mnie na barana i zabrał tylnym wyjściem. Byłam mu dozgonnie wdzięczna, lecz nie byłam w stanie mu o tym powiedzieć. Ja, sama dobrze nie wiedziałam kim on jest, on sądził, że ja wiem dobrze, on ponoć też mnie znał jak swoją kieszeń.
- Na co mam patrzeć?- spytał ojciec chłopaka.
- Tu była Caterine. Pamiętasz? Ta dziewczyna, taka wredna co chodziła w jakiejś czapce i dresach.
- Ona się nie nazywała Caterine. Ona nazywała się Angie.
Udało mi się i Chris'owi usłyszeć ich rozmowę i doszło do mnie po jakimś czasie, że on nie chciał mi zrobić krzywdy, lecz Angie. To by wszystko wyjaśniało, ale przecież, nie mogłam nic zrobić w tej sytuacji. Chris zabrał mnie do domu. Na całe moje szczęście rodziców nie było, zaczęłoby się oskarżanie go o to co mi się przytrafiło i o to, że zadaję się z niewłaściwymi osobami.
Ułożył mnie na łóżku w mojej sypialni i zajął się mną. Opatrzył rany, przygotował jedzenie i picie. Kiedy doszłam do siebie, czyli kontaktowałam ze światem zaczęłam rozglądać się po pokoju gdyż coś z mojego punktu widzenia się zmieniło. Zobaczyłam lalkę łudząco przypominającą Angie, a w nią powbijane tysiące szpilek.

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 12

Patrzyłam w ekran komórki z lekkim wyrzutem, gdyż nie miałam ochoty na spotkania z nimi. Ubrałam się w granatową luźną bluzkę, krótkie niebieskie spodenki i granatowe Vans'y. Oblałam twarz zimną wodą, aby się odrobinę ożywić.Wyszłam z domu i podążyłam w kierunku małego zamczyska na obrębach miasta zwanego "oazą" gdyż jest strasznie zarośnięte i w tym miejscu zawsze temperatura bywa o 9 stopni Celsjusza większa. Nikt nie wie czemu. Krążyłam ciemnymi ulicami uderzając w małe kamienie, aż doszłam do tego miejsca.
- Co chce...- moją jakże skromną wypowiedź przerwał widok chłopaka, którego widziałam ostatnim razem, gdy podglądałam Angie- A co on tu robi?!
- To jest Chris. Kojarzysz go?- spytał stłumionym głosem Will, tak jakby z wyrzutem do mnie.
- Eee nie? Nie znam ani Chris'a ani Christopher'a ani..- znowu mi przerwano.
- Znasz i nie kłam!- krzyknął Alex.
- No, ale o co wam chodzi? Co ja znowu zrobiłam?
- Znasz, czy nie?- trzeci raz spytała mnie Melody.
- Nie!- wrzasnęłam i już przymierzałam się do wyjścia gdy drogę zagrodziła mi Angie.
- Nie oszukuj. Znasz go bardzo dobrze, aż za dobrze...- w jej oczach zaświecił się czarny promyk.
- Jesteście chorzy na głowe- odepchnęłam ją tak, że upadła na Melody, Melody na Will'a, Will na Alex'a, a Alex z trudem ich utrzymywał.
- Jaki słodki widok- rzekłam rzucając w nich zgorzkniałe spojrzenie.- Mam dość, tej waszej bandy i bycia szarą dziewczynką.
- A może nią nie jesteś?- przerwała mi Angie ze swym chorym, wrednym głosem.
Wywróciłam oczyma na znak znudzenia i spytałam krótko:
-Skończyłaś?- ziewnęłam.
Kiedy już zobaczyłam podnoszącą się Melody, odwróciłam się na pięcie i poszłam w swoim kierunku. Wołali za mną i biegli, ale mnie to już mało interesowało. Odcięłam się od tej bandy na zawsze. Tak mi się wydawało, bynajmniej.
Idąc ulicami, których nigdy nie lubiłam, miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, śledzi. Spojrzałam w ekran telefonu. Była już 23:00 a wiadome, że niemądrzy ludzie chodzą na "spacer" o tej godzinie.  Cóż, nie miałam wyjścia, stałam po środku chodnika, a tędy było najkrócej do domu. Przyśpieszyłam kroku, lecz odwracając się zobaczyłam mężczyznę, który również tak uczynił. Zaczęłam biec i... zgubiłam się po chwili, a tajemniczy chłopak nie ustępował, nie zbaczał z drogi ani razu. Wystraszyłam się i teraz pomyślałam jak bardzo przydałaby mi się czyjaś pomoc. Odwróciłam się trzeci raz, mężczyzna zniknął. Odetchnęłam z ulgą i już zamierzałam wstąpić na główną ulicę, prowadzącą do mojego domu, gdy przede mną pojawiła się owa osoba.
- To jak się teraz zabawimy, Caterine?- spytał unosząc brew, ściągnął kaptur, doznałam szoku.

piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 11. Feel bad III

     Przyglądałam się wszystkiemu z daleka, nagle ktoś dotknął mojego ramienia. Odwróciłam się pośpiesznie, aby w razie czego móc uciec. Za mną znajdowała się osoba o znajomej mi facjacie. Uśmiechnęłam się niczym małe dziecko, spojrzałam mu w oczy i spuściłam wzrok na ziemię.
- Nieładnie podglądać, a na co tak patrzysz?- wychylił się, żeby zobaczyć o co chodzi.
Wiedziałam, że to jest osoba, którą znam bardzo dobrze. Cóż, zapomniało się wiele z czasów dzieciństwa, niestety teraz wszystko wróci. Ale powracając do sytuacji. Moje życie od tego momentu wywróciło się do góry nogami. 
Patrzyłam na chłopaka z ciekawskim uśmiechem, ale po chwili spojrzałam w kierunku Angie, tej nie było. Odsunęłam się, wyszłam naprzeciw chłopakowi. Spojrzałam w kierunku moich przyjaciół. Otrzeźwiałam. Pobiegłam więc do nich. Nie obejrzałam się ani razu za chłopakiem. 
- Will, Will, źle się czuję!-krzyknęła Melody i upadła mi na ręce, mdlała na moich kolanach. 
Nie wiedziałam co zrobić, miałam głowę w chmurach. Krzyczeli na mnie, ja położyłam głowę Mel na ziemii, wstałam i uciekłam przed siebie. Zachowywałam się jak opętana. Wbiegłam do domu i polały mi się łzy z oczu. Uciekłam przed rzeczywistością zatapiając smutki w butelce whisky. Do pokoju weszła moja mama chcąc mnie przekupić, abym powiedziała jej co robił ostatniej nocy ojciec. Tak, to jest właśnie moja rodzinka, zawsze "idealna" do bólu, póki ktoś czegoś komuś nie powie.
- Nie, nie wiem, nie interesuje mnie to i nie życzę sobie pani obecności-uśmiechnęłam się na tyle arogancko, aby dać jej to do zrozumienia. Na wyświetlaczu mojej komórki pojawił się sms od Melody brzmiący mniej więcej: "Za 30 minut w oazie. Ważna rzecz" Postanowiłam to olać i upić się na śmierć.
-------------------------
Przepraszam, że tak mało, ale odeszłam trochę od pisania i wyszłam z wprawy. Obiecuję, że w każdym poście będzie więcej opowiadania. ; )

niedziela, 2 czerwca 2013

Rozdział 10. Feel bad II.

Angie popatrzyła się na niego z politowaniem, klepnęła go po ramieniu. Uśmiechnęła się do niego jakby chciała mu dać do zrozumienia, że powinien postąpić słusznie w tej sytuacji, że musi to zrobić dla dobra ich wspólnych przyjaciół gdyż na nim również ciąży klątwa.
- Alex, cokolwiek zrobisz, wybierzesz, wiedz, że robisz to słusznie- brunetka uśmiechnęła się do niego i odsunęła od niego. Wiadomo, nie czuła się dobrze w takiej sytuacji. Rozmawiała tak "uczuciowo" ze swoim byłym chłopakiem, mimo, że nadal darzyła go ogromną miłością.
- Angie, czekaj. Ale wiesz, że nie mogę pokochać kogoś tak od razu. Ja, kocham tylko jedną osobę...- nie dokończył gdyż przerwał mu WIll.
- Nie wiem jak wy, ale ja Cat nie widzę- zaczął się rozglądać myśląc, że Alex miał na myśli blondynkę. Melody zrobiła to samo.
- Nie pomagacie..- syknął Alex odwracając się do WIll'a z miną jakby chciał mu przyfasolić w tą ruską twarz.
- Kurdę, jak ktoś ma literę "v" na końcu nazwiska to, że od razu Rusek, tak?
- Emm, WIll. Jesteś z Rosji..- parsknęła śmiechem Melody.
- To miałabyć tajemnica! Już mnie nie będą lubić, bo wiesz.. Stalin i te sprawy- usiadła na podłodze i zaczął rysować znak szatana.
- Will! Nie tego Ciebie uczyłam!- krzyknęła Mel- rysujemy serduszko, a w środku napis "Will + Melody= <3 Forever"- uśmiechnęła się.
- Ale, że się nie interesowałaś swoim boyfriend'em to ja się nim zaopiekowałam. Teraz Masło rysuje znak szatana- uśmiechnęła się szczęśliwie Angie. Zachowywała się jakby ją ktoś podmienił, ale dobra, teraz w to nie wnikamy.
- Słuchaj, Angie- specjalnie wymówiła imię Angie Melody- odczep się od mojego chłopaka i zajmij się swoim byłym co ugania się za Caterine i chce mieć z nią zwierzęce dzieci! Nie potrafiłaś go kochać, zaufać, szanować, to teraz masz za swoje i odpier*** się od mojego!- warknęła Melody.
- Melody!- oburzył się Alex- ja nie chcę mieć z nią dzieci, a właśnie gdzie mój synek? Smykuś- zaczął go przywoływać, a Angie kopnęła go z czuba swoich obcasów.
- Ku***- złapał się za tyłek chłopak.
- Czy to nie pedalskie samemu sobie robić...- zaśmiała się- no wiesz, łapiesz się tu i tam- westchnęła- jak ja mogłam chodzić z prawdziwym przykładem pedalstwa i gejowstwa?
- Jakoś Ci to nie przeszkadzało jak się ze mną pieprzyłaś...- uśmiechnął się Alex.
- Słuchaj...- chwila spokoju skończyła się, posypały się słowa, których nikt by nie przewidział z jej strony. Sam Alex nie spodziewał się, że istnieją takie określenia.
- No cóż...- zabrakło mu słów.
- Tak, ćwiczyłam to lata, żeby móc Ci to powiedzieć prosto w twarz.
    Wyszłam z jakiejś wielkiej dziury, która była za szafą, cóż... Miałam potargane włosy i poobrywane ubrania. Nie powiem, wyglądałam jak zła laska, słodko. Podeszłam do nich niczym modelka.
- Zatkało kakao?
    Nie usłyszałam odpowiedzi gdyż widziałam jedynie minę O.O i WTF?!
- Widzę, że się stęskniliście... ja za wami, nie. Gdyż... wykopałam dziurę, tymi o to paznokciami- pokazałam im opuszki palców z których leciała krew- ale udało się, ponieważ wyjście jest dokładnie za Angie.
- Co?!- krzyknęła Angie, cofnęła się i wpadła do dziury.
- Byłam dość dyskretna, wiem...- uśmiechnęłam się i razem z Melody przeszłyśmy przez dziurę, znalazłyśmy się przy przyjaciołach wraz z Angie, która miała ziemię we włosach i buzi.
- Kur**. Co w tej ziemii jest? Smakuje jak gówno..
   Spojrzałyśmy po sobie z miną, że to właśnie to, ale nie mówiliśmy jej, ona sama się skapnęła.
- O fuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuj!- wypluła to i pobiegła zwymiotować.
- Ej, gdzie Smykuś?!- krzyknęłam i pobiegłam w stronę domku.
- Czekaj!-krzyknęła Mel- jak tam wejdziesz i nie wyjdziesz?
   Bez zastanowienia pobiegłam po Smyka, ale go nie było, zaczęłam go szukać, a dziura zaczęła się zmniejszać. W ostatniej chwili go znalazłam pod szafą i wybiegłam dziurą z domku. Zobaczyłam Angie, w którą wstąpiło dziwne światło, oślepiające. Jakby coś magicznego.. Ale wtedy nie wiedziałam co to dokładnie.