sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 9. Feel bad I


Leżałam na ziemii niczym sparaliżowana. Nie mogłam wykonać ani jednego ruchu, czując, że ponownie przejdę to wszystko co ostatnim razem.
Przypomniałam sobie o biednym Alex'ie, który uratował Melody, jednocześnie sam wkraczając na ciemną stronę. To jest prawdziwy przyjaciel. Uratował kogoś mu bliskiego, nie patrząc na swoją mękę. Ale ta cała pomoc i klątwa, która kroczyła na nim, nie miała sensu. Przecież znów tu jesteśmy, a wszelkie urządzenia związane z komunikowaniem się, zniknęły.
- Jesteśmy w dupie... - usłyszałam głos Melody
- Alex Ciebie uratował, więc czemu ciagle posiadasz klątwę?
- Widocznie uratował mnie jednorazowo...- westchnęła zastanawiając się co dalej.
- W każdym razie, trzeba go jakoś poinformować.. chodzi mi o to, zeby... żeby tu nie przychodził- spojrzałam na Smykusia i przypomniałam sobie, ze zostawiłam go w lesie z Angie- O nie!- krzyknęłam- On został z Angie, a jeśli ona zrobiła mu krzywdę?!
- Angie? Chodzą ze sobą...
- Już nie- pokiwałam przecząco głową w strachu. Po minie Melody stwierdziłam, że jest niedobrze- Słuchaj... Ty w jakiś magiczny sposób powiedziałaś mi, że mam tu nie przychodzić. Wtedy zemdlałam i znalazłam się tu. Więc, może by go poinformować, ale... on wtedy tu dotrze i...
- Nie możemy go przywołać.. To zbyt niebezpieczne. O ile już nie jest w niebezpieczeństwie- uświadomiła mi Melody.
  Nigdy jej nie mówię miłych słów, uważam, że to dla prostych ludzi. Nigdy nie powiedziałam jej, ze jest dla mnie ważna. Sądzę, że wie o tym. Kocham ją jak siostrę gdyż bywam z nią najczęściej i wiem, że mogę jej zaufać. Pomaga mi, a ja zawsze ją krytykuję i często olewam.
Chciałabym się jej jakoś odwdzięczyć, ale wszyscy wiemy, że to jest nieodpowiedni moment oraz miejsce na to. Siedziałyśmy na kanapie gdzieś 10 minut w milczeniu, aż w pomieszczeniu zrobiło się zimno jak nigdy. W Nowym Orleanie, jest ciepło zazwyczaj więc, niemożliwe jest, żeby z minuty na minutę stało się zimno jak w polską zimę.
- Czujesz to?- spytała Melody przytulając samą siebie.
- Tak- wzięłam Smykusia na kolana i zaczęłam przytulać oraz głaskać, żeby choć jemu było ciepło. Chłód dobiegał zza naszych pleców. Obie głośno przełknęłyśmy ślinę, ale nie miałyśmy odwagi odwrócić się do tyłu.
- Czy to...
- Tak- dokończyła Melody.
  Odwróciłyśmy się na 3,2,1 do tyłu i zobaczyłyśmy Jeremy'ego uśmiechającego się szyderczo nad nami. Wrzasnęłyśmy i uciekłyśmy na drugą kanapę.
- Ostrzegałem... - stwierdził z pogardą w głosie- ostrzegałem żebyście nie bywały tu. Teraz ciąży nad wami klątwa, której nic nie może zniszczyć. Od tego umarłem... wersją jest mój wypadek... Caterine wykazała się intelektem i udało się jej znaleźć punkt, który był bez nałożenia magii. Ale teraz i tamten skrawek jest magiczny, a wyjście znajduje się w takim miejscu, że nigdy go nie znajdziecie. Trzeba czasem słuchać doświadczonych dorosłych.. ahh. Co do waszego kolegi....
- Alex'a- powiedziała cicho Melody.
- Tak... Alex'a, nie wciągajcie go w to dalej. I tak ma inne kłopoty z tą wariatką...
- Angie- tym razem ja mu podpowiedziałam.
- Angeliną. Uważajcie na nią. Jest zupełnie kimś innym niż myślicie, a może stanie się kimś innym- zniknął.
- Czy on zawsze musi być taki tajemniczy?- westchnęłam.
- I, o co mu chodziło z Angie. Jak to jest kimś innym? Nie rozumiem.
- Tu nie ma co rozumieć. Dowiemy się niebawem...- spojrzałam smutnym wzrokiem na Smykusia wiedząc, że czeka nas masę niemiłych przygód i niespodzianek.
  Może i mam wszystko co zapragnę, prócz normalnej, wspaniałej rodziny, to chciałabym nie miewać tych doświadczeń związanych z bólem, klątwami, głodówką.
- No cóż. Nie ma co tu tak siedzieć. Trzeba znaleźć to "miejsce" i wydostać się stąd.
- Oraz zapamiętać, że nie mamy tutaj przychodzić- uwzględniła Melody wywracając kanapy.
- Poczekaj...- wpadłam na pomysł- Każdy dom, ma jakieś tajemne schowki, przejścia, oraz... piwnice. Skoro mamy tajemne piętro, to i trzeba znaleźć coś innego.
- Spójrz, te drzwi były od zawsze zamknięte. Nikt nie wie co tam jest. Nawet Jeremy, tak mi się wydaje- wskazała Melody.
- Melody! Cat!- usłyszałyśmy krzyki Will'a i Alex'a. Natomiast Angie szła sobie powolnym krokiem.
- Hej, tu jestem- pobiegła do nich Melody, chciała przytulić Will'a, ale magiczne pole niczym trampolina odbiło ją od wyjścia.
 - Gdzie Cat?!- krzyknął Will, rozglądając się.
- Ej! Ona biegła ze mną i...- Melody obejrzała się za siebie i zaczęła szukać mnie wzrokiem. Sama nie wiem gdzie byłam w tej chwili. To było przerażające.
- Alex... jest jedna rzecz... klątwa powróciła na nas, a... Ty również w niej uczestniczysz. Wiesz co to znaczy. Nie uratujesz już nas pocałunkiem...
- Wtedy Alex zoorientował się, że musi pokochać, którąś z dziewczyn, aby ona mogła żyć normalnie- dokończyła Angie niczym lektor.
- To nie jest śmieszne!- załamał się Alex, wiedząc, że kocha jedynie Angie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz