sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 8. Help me bitch.



         Zbliżyłam się do krzewu i ostrożnie odgarnęłam liście by zobaczyć kto to. Okazało się, że był to mały piesek. Był tak słodki, że postanowiłam się z nim chwilkę pobawić. Wzięłam go na ręcę i podeszłam do Alex'a. Usiadłam naprzeciwko niego, a jemu zwierzak również przypadł do gustu.
- Al... -zaczęłam- Może by tak to był nasz piesek?-uśmiechnęłam się niepewnie.
- Em..-zastanowił się- Tak, to dobry pomysł- uśmiechnął się
- Jak go nazwiemy?
- Angie- wyrwało mu się przez przypadek- Emm.. a to chłopiec czy dziewczynka?- zaśmiał się nerwowo.
- Ty jesteś mężczyzną sprawdź. Ja nie mam odwagi- zaśmiałam się i zakryłam oczy.
- Zdecydowanie chłopiec- uśmiechnął się- To.. jakie może być ładne imię dla chłopca?
- Ja bym dała jakieś śmieszne, przecież to nie jest człowiek.
- Kulka? Coffie?
- Smykuś!- wpadłam na pomysł- Tak, Smykuś to jeden z moich ulubionych lodów!
- Nazwiesz psa nazwą lodów?
- A wyraziłam się niejasno? A tak w ogóle to ja go znalazłam.
- Ale to jest nasz wspólny pies!
- No, dobra. Ale Smykuś to takie fajne imię dla pieska.
- Okey, niech Ci będzie-uśmiechnął się i nagle zza drzewa wyłoniła się Angie.
- Co Wy tu wyprawiacie?!- zaczęła krzyczeć, że Smykuś się wystraszył.
- Przestań, straszysz nasze dziecko- zaśmiał się Alex.
- Słucham?! Dziecko!? Co ku***?!- zbliżyła się do mnie, a gdy zobaczyła szczeniaczka zaczęła się śmiać. Śmiać bardzo głośno.
- Jakieś sobie jaja ze mnie robicie? Co to ma znaczyć? I czemu Ty z nią siedzisz?- zaczęła się czepiać Alex'a Angie.
- O co Ci chodzi? Z Tobą nie mogłbym sobie tak po prostu posiedzieć. A.. zerwałem z Tobą tak?
- To ja może pójdę?- odezwałam się cicho i odsunęłam.
- Nie, czekaj!- złapała mnie za ramię Angie i pociągnęła aż ustałam obok niej.
   Poczułam się trochę jak w Victorious, kiedy Jade kłóciła się z Beck'iem, a ja byłam Tori, która nie wiedziała co ma zrobić.
- Zostaw ją, to między nami sprawa- westchnął zmęczony sytuacją.
- Angie, ja muszę iść nakarmić Smykusia, pewnie dawno nic nie jadł- odezwałam się smutnym głosem.
- Dobrze, idź szmato- puściła mnie.
 Szłam wydeptaną drogą, słyszałam co jakiś czas jak coś mówią, ale oddalałam się więc słyszałam mniej z każdym krokiem. Coś mi brzęczało w głowie, robiło mi się duszno i ledwo widziałam, w mojej głowie słyszałam głos Melody, która mówiła "Cat, nie wracaj do Domku Jeremy'ego." Upadłam na ziemię gdy tylko usłyszałam imię Jeremy. Nie czułam niczego, ani nikogo. Nikt mi nie pomógł. Wybudziłam się w domku Jeremy'ego, ale jakim cudem? Obok mnie leżał Smykuś, spał. Wzięłam go delikatnie na ręce, ale nie mogłam wyjść. Tak jak ostatnim razem. Jakaś niewidzialna osłona. Usłyszałam kroki, które dochodziły w głębi domku. Wystraszyłam się nie na żarty. Położyłam Smykusia na kanapie, słodko spał. Poszłam sprawdzić kto tam jest. To była Melody!
- Co tu robisz?- krzyknęłam.
- Zemdlałam i znalazłam się tu. A co Ty za kudłacza przyprowadziłaś?- spytała gdy zobaczyła psa.
- To jest Smykuś, mój pies i Alex'a.
   Jej mina była bardzo śmieszna. Ale gdy podeszłyśmy do wyjścia, sami wiecie. Coś się stało! Ponownie nie mogłyśmy wyjść. Uderzyłyśmy nogami o to, upadłyśmy krzycząc " Boli, boli, boli!"
           Czyżby klątwa powróciła?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz