wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 7. Don't leave me alone.



   Nie miałam zamiaru mówić im o wszystkim co dzieje się w moim życiu, bo oni też nie byli szczerzy co do mnie. Czułam się czasem, choćby i w tym momencie, nie potrzebna, zbędna.
- Więc... możemy już iść, bo mnie zaraz piorun jak grom z jasnego nieba strzeli, gdy na nią patrzę- westchnęła Angie.
- Pójdę z nią, bo normalnie nie wytrzymam- uśmiechnął się Alex. Pocałował mnie w polik i wyszedł, a drzwiach już słyszałam jak ma do niego pretensje, że to zrobił.
- Ja mam dosyć tych twoich zdrad- wyszła z domu. ( akcja rozgrywa się pomiędzy Alexem a Angie)
- Jakich zdrad?! Dziewczyno ogranij się! Co ja zrobiłem?
- Pocałowałeś ją!- krzyknęła
- W polik! W polik! Rozumiesz!? W polik!
- Dla mnie to zdrada.
- Wiesz co!? Znam ją od piaskownicy, a Ciebie od dwóch lat. Dziwi mnie fakt, że chodzę z taką jędzą jak Ty, nie używając wulgaryzmów!- poszedł
- Jędzą?! Czy ja całuje innych chłopaków?!
- Ty nie masz przyjaciół ani kolegów! Taką sobie wyrobiłaś opinię, że nikt nie chce się z tobą zadawać.
- Oj błagam. Gdybyś stanął po mojej stronie...
- Ja nie staję?! Ja nie staję?! Dziewczyno, chcesz zaraz, żeby doszło do rękoczynów, bo ja z tobą nie wytrzymuję! Psychicznie i fizycznie.
- To ze mną zerwij!- ustała Angie robiąc mu scenkę na ulicy.
- I chyba to zrobię- dodał cicho i odszedł
-Słucham?! Czy ty ze mną zrywasz?! Nie masz prawa!
- Chcę być wolny, jesteś chora, rozumiesz?! Jesteś chora, na głowę!- poszedł do domu.
   Następnego dnia czułam się dziwnie dobrze, ale nie byłam pewna czy chcę iść do szkoły gdyż czułam, że Alex znów pokłócił się z Angie. W każdym razie, postanowiłam pójść by załagodzić sytuację. Szłam ulicą, potknęłam się gdyż ustałam na skórkę od banana. Oj mój biedny tyłek.. Dotarłam do szkoły, a gdy ujrzałam Angie zebrały się ogromne czarne chmury, zaczął padać deszcz z gradem i rozpoczęła się burza. Jakiegoś gościa walnęła wielka kulka lodu w głowę, glebnął się na ziemię, co nas strasznie rozbawiło. Pobiegłam do szkoły i zobaczyłam Alex'a lekko przygnębionego.
- Hej słońce- podeszłam do niego- co jest?
- Angie- westchnął
- Tak sądziłam- usiadłam obok niego- No, mów co jest.
- Zerwałem z nią. Zaczęła się drzeć za to, że cię pożegnałem.
- Przecież to chore.
- Ja wiem, ona nie.
  Przytuliłam go, a kiedy weszła Angie zaczęła się drzeć na nas.
- A czemu Ty przytulasz mojego chłopaka?!
- Zerwałem z Tobą, nie jesteś moją dziewczyną.
- Myślisz, że tak łatwo ode mnie odejdziesz?- zaśmiała się podle i odeszła "triumfując"
- Z nią coś się dzieje poważniejszego niż się nam wydaje- powiedziałam po czym wstała i podałam mu rękę- Chodź, mamy wolną godzinę, przejdziemy się do lasku.
- Okej- wstał i poszliśmy.
   Maszerowaliśmy obok siebie i rozmawialiśmy o naszej przyjaźni. Znaleźliśmy ciche miejsce w lesie. Usiadłam opierając się o drzewo, a on usiadł na przeciw mnie i siedzieliśmy cicho patrząc na siebie.
- Dobra, to wygląda jak w jakimś nudnym, romantycznym filmie- przerwałam ciszę, ponieważ bałam się, ze mogłoby dojść do czegoś.
- Ehm- ocknął się- Tak, masz rację. Dziwnie to trochę wyglądało.
 Zaśmiałam się i w pewnym momencie coś zaszeleściło w krzakach. Wstałam i cicho zakradłam się by zobaczyć co lub kto nas szpieguje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz