wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 7. Don't leave me alone.



   Nie miałam zamiaru mówić im o wszystkim co dzieje się w moim życiu, bo oni też nie byli szczerzy co do mnie. Czułam się czasem, choćby i w tym momencie, nie potrzebna, zbędna.
- Więc... możemy już iść, bo mnie zaraz piorun jak grom z jasnego nieba strzeli, gdy na nią patrzę- westchnęła Angie.
- Pójdę z nią, bo normalnie nie wytrzymam- uśmiechnął się Alex. Pocałował mnie w polik i wyszedł, a drzwiach już słyszałam jak ma do niego pretensje, że to zrobił.
- Ja mam dosyć tych twoich zdrad- wyszła z domu. ( akcja rozgrywa się pomiędzy Alexem a Angie)
- Jakich zdrad?! Dziewczyno ogranij się! Co ja zrobiłem?
- Pocałowałeś ją!- krzyknęła
- W polik! W polik! Rozumiesz!? W polik!
- Dla mnie to zdrada.
- Wiesz co!? Znam ją od piaskownicy, a Ciebie od dwóch lat. Dziwi mnie fakt, że chodzę z taką jędzą jak Ty, nie używając wulgaryzmów!- poszedł
- Jędzą?! Czy ja całuje innych chłopaków?!
- Ty nie masz przyjaciół ani kolegów! Taką sobie wyrobiłaś opinię, że nikt nie chce się z tobą zadawać.
- Oj błagam. Gdybyś stanął po mojej stronie...
- Ja nie staję?! Ja nie staję?! Dziewczyno, chcesz zaraz, żeby doszło do rękoczynów, bo ja z tobą nie wytrzymuję! Psychicznie i fizycznie.
- To ze mną zerwij!- ustała Angie robiąc mu scenkę na ulicy.
- I chyba to zrobię- dodał cicho i odszedł
-Słucham?! Czy ty ze mną zrywasz?! Nie masz prawa!
- Chcę być wolny, jesteś chora, rozumiesz?! Jesteś chora, na głowę!- poszedł do domu.
   Następnego dnia czułam się dziwnie dobrze, ale nie byłam pewna czy chcę iść do szkoły gdyż czułam, że Alex znów pokłócił się z Angie. W każdym razie, postanowiłam pójść by załagodzić sytuację. Szłam ulicą, potknęłam się gdyż ustałam na skórkę od banana. Oj mój biedny tyłek.. Dotarłam do szkoły, a gdy ujrzałam Angie zebrały się ogromne czarne chmury, zaczął padać deszcz z gradem i rozpoczęła się burza. Jakiegoś gościa walnęła wielka kulka lodu w głowę, glebnął się na ziemię, co nas strasznie rozbawiło. Pobiegłam do szkoły i zobaczyłam Alex'a lekko przygnębionego.
- Hej słońce- podeszłam do niego- co jest?
- Angie- westchnął
- Tak sądziłam- usiadłam obok niego- No, mów co jest.
- Zerwałem z nią. Zaczęła się drzeć za to, że cię pożegnałem.
- Przecież to chore.
- Ja wiem, ona nie.
  Przytuliłam go, a kiedy weszła Angie zaczęła się drzeć na nas.
- A czemu Ty przytulasz mojego chłopaka?!
- Zerwałem z Tobą, nie jesteś moją dziewczyną.
- Myślisz, że tak łatwo ode mnie odejdziesz?- zaśmiała się podle i odeszła "triumfując"
- Z nią coś się dzieje poważniejszego niż się nam wydaje- powiedziałam po czym wstała i podałam mu rękę- Chodź, mamy wolną godzinę, przejdziemy się do lasku.
- Okej- wstał i poszliśmy.
   Maszerowaliśmy obok siebie i rozmawialiśmy o naszej przyjaźni. Znaleźliśmy ciche miejsce w lesie. Usiadłam opierając się o drzewo, a on usiadł na przeciw mnie i siedzieliśmy cicho patrząc na siebie.
- Dobra, to wygląda jak w jakimś nudnym, romantycznym filmie- przerwałam ciszę, ponieważ bałam się, ze mogłoby dojść do czegoś.
- Ehm- ocknął się- Tak, masz rację. Dziwnie to trochę wyglądało.
 Zaśmiałam się i w pewnym momencie coś zaszeleściło w krzakach. Wstałam i cicho zakradłam się by zobaczyć co lub kto nas szpieguje.

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 6. Mystical Dream



     Wstałam z ziemii, aby bliżej przyjrzeć się postaci, lecz ona zniknęła, a ból związany ze złamaną ręką powrócił. Byłam poobijana i zadrapana. Marzyłam by jedynie znaleźć się w swoim domu, ale to nie było proste, ponieważ moje podarte spodnie nadawały się na śmietnik, o bluzce już nie wspomnę. Na ciele miałam liczne obrażenia więc bałam się wyjść do ludzi, a mój dom znajdował się po drugiej stronie miasta w bardzo ruchliwej ulicy.
Otarłam oczy prawą ręką, a lewą trzymałam usztywnioną, choć nie za bardzo wiedziałam jak to zrobić. Dziwił mnie fakt, że moi "kochani rodzice" nie zgłosili mojego zaginięcia.
- Jezu, jak boli- wydałam z siebie cichy pisk i powoli, stawiając małe kroczki, ruszyłam do domu.
Czułam na sobie spojrzenia innych ludzi, wiedziałam, że od ucha do ucha biegną jakieś plotki, a w głowie myślą sobie o mnie niestworzone rzeczy. Weszłam do domu, a rodzice spojrzeli na mnie z przymróżonymi oczami i zamiast spytać o moją rekę, zaczęli robić mi wyrzuty związane z moim ubiorem.
- Z kim się puściłaś?! No mów!- wrzasnął ojciec
- Z nikim! Boże, złamałam rękę, Melody złamała nogę i polała się jej krew z rany po operacji! Podarłam bluzkę i zatamowałam krew. Potem nie mogłam wyjść z tego bezludnego domu, siedziałam tam bez jedzenia, picia i prawie bez tlenu, ale was interesuje tylko co stało się z tą "markową" bluzką!- krzyknęłam i mimowolnie usiadłam z bólu.
- Jim, daj spokój- odezwała się moja matka pierwszy chyba raz- Trzeba zawieźć ją do lekarza...
- Jak sobie wykombinowała cwaniara. Teraz każdy będzie musiał skakać na około niej.
- Sama sobie poradzę! Kiedy Ty się mną zajmowałeś?!
Widać, że mój "kochany" tatuś zapomniał o takiej rzeczy jak opieka nad dzieckiem.
- Słuchaj, Ty mi tu nie podskakuj smarkulo.
- Bo co!? Zabierzesz mi kieszonkowe, czy raz setny przywalisz mi w twarz?!
- Trzymaj mnie Boże w opiece, bo to dziecko zaraz będzie latać po tym domu.
- Hah, pierwszy to raz nie będzie- mruknęłam pod nosem.
- Spokojnie, opanujcie się. Dlaczego każdego dnia się kłócicie?- spytała cicho matka
- Z nim gadaj. Zawieźcie mnie do tego pieprzonego lekarza i o nic was w życiu więcej nie poproszę.
- Się przekonamy- zaśmiał się ojciec.
- Słuchaj, mnie to nie śmieszy, a ręka boli więc chcę jechać i mieć was w dupie..
- Nie przeszliśmy na "ty"
- Twoim zdaniem...- mruknęłam
Wyszłam z domu i czekałam przed samochodem.
- Może być się ubrała, tak?- uśmiechnęła się mama
- Może nie?- wsiadłam i ruszyliśmy do lekarze, który po godzinie badań stwierdził, że mam złamaną rękę. Nie, no Amerykę odkrył.
- Tak... pęknięcie w wielu miejscach, oj w wielu. Dziewczyno, skakałaś z mostu bez zabezpieczeń czy jak?
- Skakałam z dachu, żeby odebrać sobie życie, tak?- zrobiłam głupi uśmiech, aby i jemu on zbladł z twarzy.
- Damy rączkę w gips i za tydzień do kontroli- odwrócił się ode mnie i już zaczął mnie tzw. obgadywać- Ciężki przypadek z niej co?
- Oj i to jak- westchnął ojciec.
- Lecz ten przypadek urodził się z dobrym słuchem, lecz pan doktor to chyba nie skoro plotkuje o mnie tak głośno.
Doktor się zarumienił, a ja poszłam z jakąś pielęgniarką do innego lekarza, żeby mi nastawił rękę i dał ją w gips. Jedyne o czym myślałam w tej chwili to to, że tym pielęgniarkom to chyba specjalnie robią za krótkie sukienki, żeby się doktorzy mogli odprężać w wolnych chwilach.
Nie minęło 10 minut, kiedy doktor złapał moją rękę i wykręcił. Wrzasnęłam na cały szpital zwijając się z bólu.
- Heh, jeszcze pare takich wywinięć- stwierdził uśmiechając się sztucznie
- Co?!- nim zdąrzyłam zamknąć oczy znowu wywinął moją rękę, krzyknęłam, zemdlałam.
Ubudziłam się w domu, a na około mojego łóżka siedział Will, Alex, Angie i Melody, oraz rodzice w progu drzwi.
- Zostawiliście mnie tam samą!- krzyknęłam wściekła, a rodzice usunęli się z kadru- Mam złamaną rękę przez was! -pokazałam im moją rękę, która odziwo była normalna i bez gipsu- Ale ona... ona była złamana!
- Zemdlałaś kiedy powiedziałem, że muszę Ciebie pocałować- stwierdził Alex- to wszystko to był sen. Nic nie zdarzyło się naprawdę.
- Więc, co tu robię skoro klątwa...
- Upadłaś w dobrym miejscu. Mogłem bez problemu no wiesz...
- Musiałam przez Ciebie wyjść. Po prostu zabiłabym Ciebie na miejscu- powiedziała Angie trzymając głowę na ramieniu Alexa
Wszyscy wmawiali mi, że to wszystko to był tylko ferelny sen, ale ja jestem pewna, że to działo się naprawdę. Nie w mojej głowie. Ponieważ ręka bolała mnie wciąż, a ja pamiętam ten uśmiech na twarzy czyjegoś człowieka.  Przeszył moje ciało, to musiało stać się w rzeczywistości...

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 5. Curse II


    Dziewczyny próbowały przebić się przez niewidzialną "tarczę" która z czasem ograniczała im dostęp tlenu.
- Co u licha?!- krzyknęłam wkurzona.
- Może, gdyby w to uderzyć z całej siły to ta "brama" opadnie i będziemy mogły wyjść- czułam, że zaraz zaświeci się jej lampka nad głową, bo ona wpadała często na pomysły niekoniecznie możliwe do zrealizowania.
- Spróbuj, co mamy do stracenia?
- Życie?- powiedział rozdrażniony moimi słowami Alex.
- Eh, ale ja miałam życie.. Raz zazdrosna Angie, raz klątwy... zero zabawy.
- Ej!- krzyknęła Angie- ja nie chcę mieć nic wspólnego z Tobą, a zwłaszcza z Twoim nędznym życiem.
- Pocieszasz.. -palnęła Melody, która zbierała się do rozbiegu, żeby uderzyć w pole.
- Wiesz, nie wiem czy to dobry po...- nagle Melody rozpędziła się wbiegła na ścianę, a ona odbiła ją z taką siłą, że upadła.
- Moja noga! -wydarła się- Jak boli!! -złapała się za nogę leżąć z przymkniętymi oczami. Widziałam pojedyncze łezki spływające po jej policzkach.
- Melody!- krzyknęłam i podbiegłam do niej- złamałaś nogę?
- Nie wiem, ale okropnie boli! Strasznie.. -pomogłam jej usiąść i podciągnęłam jej nogawkę od spodni- Boże, krwawisz!- zdjęłam bluzkę na co chłopacy zareagowali głośnym" Uuuu"
- Jak Angie czy Melody u was w sypialniach zdejmuje bluzkę to też zachowujecie się jak totalni debile?- rozdarłam moją ulubioną rzecz dla dobra koleżanki, ale to chyba normalne. Zatamowałam jej krew.
- Już będzie lepiej- uśmiechnęłam się aby ją pocieszyć, choć obie wiedziałyśmy, że będzie się pogarszać.
- Will, wejdź i jej pomóż!- wydarła się Angie
- Co ja mam zrobić! Skoro wyszliśmy to nie wejdę tam!
    Alex wysunął się na przód.
- Przystaw mi tu Melody.
-Słucham?- Angie spytała go z niemrawym uśmiechem na twarzy.
- To dla jej dobra, przecież to już przerabialiśmy..
    Przystawiłam Melody, która ledwo była przytomna. Jej ciało całe ułożone było na mnie.
- Co chcesz zrobić?- spytałam Alexa
- Pomóc jej - wtedy Alex pocałował namiętnie Melody. Pociągnął ją za dłoń i ta mogła wyjść z tego przeklętego miejsca. Dotarła do reszty, a ja zostałam tam sama.
- Alex!?- wrzasnęła Angie.
- Chciałaś, żeby tam zgniła!?
- Wolałabym już to niż żebyś się z nią całował.
- Ale Ty masz problemy...
- Halo, ja tu jeszcze jestem!- przypomniałam im o sobie.
- No wiem -powiedziała mało obojętnie Angie. - Ale jej to już nie całuj.
- Bo?
- Niech tu zgnije, będzie jakiś pożytek z niej...
- Ale Ty chamska jesteś- powiedział Will trzymając Mel w ramionach.
- Co nie?- uśmiechnęła się triumfująco Angie.
- Fajnie, to ja tu zostanę. Forever Alone -upadłam na podłogę i zaczęłam płakać, ale tak żeby nikt nie widział.
- Oj mała, nie załamuj się- klęknął Alex patrząc na mnie takim innym wzrokiem.
- Ej! WIll niech ją pocałuje.
   Nagle Melody się ocknęła.
- Hę? Dlaczego nie Alex?
- Bo nie- stwierdziła Angie i odsunęła Alexa od pola
- Idźcie już, bo przyprawiacie mnie o wymioty- szepnęłam
- Haaaa i kto tu jest chamski..- zaśmiała się Angie.
- Nadal Ty..- powiedział Alex odwracając się od niej.
- Zrobię to czy Ci się podoba czy nie. Chodź Cat. Pare sekund i po sprawie.
- Nie! Nie zmuszę się, nie dam rady -westchnęłam - Wróćcie tu jak będziecie mieć inny pomysł, lepszy...- zasnęłam ze zmęczenia.
- Chodźmy, nic tu po nas - stwierdził Will, a reszta poszła za nim.
Następnego dnia obudziłam się o świcie i ujrzałam jakiegoś mężczyznę, który stał w kącie. Wystraszyłam się wstałam i chciałam wybiec, ale wtedy pole mnie odbiło i upadłam na podłogę z hukiem. Uciekałam, lecz ta osoba zbliżała się do mnie ze spuszczoną głową.
- Kim jesteś?!- krzyknęłam w strachu.
- Jeremy- nagle pokazał mi głowę i uśmiechnął się jak małe dziecko.
- Co!? Przecież pan nie żyje.
- Jestem w Twojej głowie. Dzieci teraz to w ogóle nie czytają horrorów... Posłuchaj mnie uważnie, a przy odrobinie szczęścia może znajdziesz wyjście. Ciąży na Tobie klątwa, na Melody też, lecz gdy ten chłopak ją uratował, na niego również spadła odpowiedzialność za moce. Jest jedno wyjście by się stąd wydostać. Jedno jedyne, które nie zostało zabezpieczone- zniknął.
- Jedyne miejsce? Na ch** mi taka podpowiedź skoro ja nie wiem gdzie to jest.
        Z pewnością gdybym była mądrzejsza to bym się zjarzyła, że na przeciwko mnie pojawiły się schody, ale nie. Szukałam tego "jednego jedynego" wyjścia, ale po cholerę, go nie mogłam znaleźć. Tak więc mijały dni, a moi kochani przyjaciele nie raczyli nawet do mnie zajrzeć, a co dopiero dać choć kromkę chleba, bo została ze mnie skóra i kości. Siedziałam na starej kanapie, aż w końcu z głodu zaczęłam świrować. Po jakimś czasie dokuczało mi już pragnienie i głód.
- Ha ha ha. Pewnie się ze mnie śmiejesz teraz Boże, co?- zaczęłam gadać do dachu, wyobrażając sobie tam niego i nagle doznałam olśnienia.
- Piętro!- wstałam ociężale i bez sił praktycznie doczołgałam się do schodów. Weszłam po nich, ciągnąc moje ciało za sobą. Kiedy znalazłam się w środku ujrzałam małe okienko. Otworzyłam je, lecz ono było zabezpieczone, nie mogłam wyjść.
- Dlaczego to musi być tak ciężkie!?- walnęłam mocno rękę w pewnie miejsce i poczułam na dłoni powiew wiatru. Odwróciłam się i ujrzałam szparkę. Zaczęłam uderzać w nią tak długo aż utworzyło się przejście przez które mogłabym się wydostać. Rzeczywiście! To było wyjście, ale pozostało jedno małe "ale". Byłam na wysokości gdzieś trzeciego piętra, więc musiałabym skoczyć, a powiem przyprawiało mnie to o dreszcze. Zamknęłam oczy i powoli zsuwałam się w dół aż coś mnie mocno popchnęło i spadłam w dół. Poczułam przeszywający ból ręki. Uniosłam odruchowo głowę w górę, by ujrzeć kim była osoba, która mnie zepchnęła. Widziałam tylko sylwetkę jakiejś osoby, a gdy słońce delikatnie zaświeciło ujrzałam szyderczy uśmiech na czyjejś facjacie.

Rozdział 4. Curse

      Melody wbiegła do domku i zaczęła szukać Will'a, lecz zamiast niego zobaczyła mężczyznę, w podeszłym już wieku, który podawał się za ojca chłopaka.
- Tak to bardzo interesujące- odpowiedziała dziewczyna sarkastycznie, wiedząc, że jego ojciec nie żyje od 3 lat.
- Sarkazm... tak, to stara Melody- zaśmiał się.
- Skąd Ty znasz moje imię?!
- Jesteś dziewczyną Will'a od wielu już lat. Ty i...
- Cat- podpowiedziała mu.
- Ty i Caterine miałyście szansę mnie poznać. Nie przypadkiem zresztą.
- O czym Ty człowieku mówisz?!- traciła cierpliwość.
- O tym, że te wizje, które doznawałyście były powodowane przeze mnie.
- Mogłabym Ci podziękować za dobre stopnie w szkole, ale tego nie zrobię, bo gadasz od rzeczy i podajesz się za jego ojca, który zmarł!
- Tak, zmarłem. Nie poznajesz mnie?
- Wiesz, nie chcę nic mówić, ale jeśli to jest ukryta kamera, to tak, wkręciliście mnie... Zaraz mnie dadzą do psychiatryka, lecz wyglądasz jak Jeremy...
  Mężczyzna westchnął widząc reakcję dziewczyny.
- To co usłyszysz nie będzie powodem do radości.
- No to mów, bo szukam Will'a, ale gdzieś wsiąkł.
- Tylko Ty mnie widzisz i Caterine, ale jej nie ma więc...
- Po co mi gadasz o tym, że tylko ja Ciebie widzę?- przerwała mu.
- Co za niewychowane dziecię... zmieniłaś się i to bardzo.
- Dobra, gadaj.
- Właście odblokowałyście klątwę... zostaniecie obdarowane złymi mocami, które wkrótce was zniszczą- zniknął.
- Co?! Jeremy! Panie Maslov! Halo!
    Jej głos roznosił się po domu dając efekt echa, ponieważ mało przedmiotów już tu pozostało.
- Świetnie... duchy, wizje i drzwi, które same się ruszają. To się robi dziwne...
   Schody pojawiły się ponownie co spowodowało mieszane uczucia u dziewczyny. Weszła powoli po nich i coś poruszyło się w szafie. Dziewczyna pisnęła i zbiegła zszokowana, lecz po chwili wróciła by sprawdzić co tam jest. Otworzyła drzwi i zobaczyła Will'a zakneblowanego.
- Will!- zdjęła mu taśmę z twarzy- Co jest?
- Chodziłem po szkole i nagle czerń przed oczami. Dalej nic nie pamiętam.
- Pewnie byłeś nieprzytomny- zdjęła wszystkie liny z jego ciała i przytuliła go z uczuciem.
- Kochanie, nie szwędaj się po nietypowych miejscach.
- Byłem w piwnicy, słyszałem głos mojego taty- posmutniał.
- Ja go...- nie chciała mu o tym powiedzieć- ja o nim śniłam ostatnio- uśmiechnęła się niepewnie
- Tak? I co w tym śnie było?
- Powiedział, że Ciebie kocha i, że żałuje tego co Ci zrobił i, że chciałby wrócić i chciałby Ciebie mocno przytulić.
- To... fajnie- nie wiedział co powiedzieć, dawno stracił szacunek do ojca.
- Chodźmy.. -uśmiechnęła się- nie lubię tego miejsca, kiedy tu jestem ciarki po mnie przechodzą.
- Skąd wiedziałaś, że tu będę?
- Przeczucie, przywiązanie i miłość- pocałowała go i zeszła z nim na dół trzymając go za rękę.
- Na pewno nic Ci nie jest?
- Nie, wszystko w porządku.
     Wbiegłam do domu, gdy tylko zaczęłam widzieć to co Melody. Byłyśmy przywiązane klątwą, ale ja tego nie wiedziałam, jeszcze.
- Will, wszystko okey?- podbiegłam do niego i go mocno przytuliłam.
- Tak, w porządku. Melody mnie uratowała, bo bym został tam na wieki- spojrzał na dziewczynę czułym wzrokiem.
- Chodźmy, to nie jest najlepsze miejsce na spotkania.
   Gdy chcieliśmy wyjść nagle przybyła Angie z Alexem trzymając się za dłonie. Powiem szczerze, że zdziwił mnie ten widok.
- O, co wy tu robicie?- spytałam zdziwiona
- Chcieliśmy się przejść tu i zobaczyć co jest grane z tymi schodami...
- Nic specjalnego...- odparła Melody zła, że zrobiło się tu tyle zamieszania.
- Ej, Will, stary coś się stało?- spytał Alex gdy tylko zobaczył jego minę.
- Nie wasz interes!- powiedziała zdenerwowana Melody i wyszła z Will'em.
 On przeszedł przez wyjście, tak samo jak Angie i Alex, ale ja z Melody, nie mogłyśmy. Tak jakby była tam niewidzialna tarcza, która nie chciała nas przepuścić. Chłopacy próbowali nas wyciągnąć, ale nic.. nie mogłyśmy wyjść.

sobota, 18 maja 2013

Rozdział 3. Love Story


Wszyscy staliśmy jak wryci, nie wiedząc co dalej poczynić.
- Co mamy zrobić? Nie możemy tu stać do rana, a co jeśli stąd nie wyjdziemy?- szeptałam
- Wiesz. To mój dom, właściwie mojego ojca, więc ja się poświęcę, zejdę na dół, odwrócę ich uwagę, a wy uciekniecie.
- Ty mnie nie rozumiesz... -westchnęłam- skoro te schody się pojawiły, my po nich weszliśmy, to jakim cudem zejdziemy? Skoro zniknęły, żeby nie mogli tu wejść... Jeśli te schody się nie pokażą, to po nas. Zgnijemy tu...
- Skoro się pojawiły przed tem to i pojawią się teraz- zarządziła Melody, chciała uciec myślami od tego, choć sama wiedziała, że igra to z cudem.
  Usłyszeliśmy głosy policjantów:
P1; Nie ma ich tu, nie ma na co czekać, pewnie ktoś zrobił sobie z nas żarty
P2; Masz rację Marrey... ale Ty seksownie wyglądasz w tych spodniach.
P1; Ja mam żonę, gościu ogarnij się.
P2; Mam ochotę na Ciebie.
P1; Odczep się!
P2; Nigdy, jesteś taki przystojny, bym Ciebie schrupał.
P1; Ogarnij się człowieku! -wybiegł
P2; Możemy to zrobić w samochodzie jeśli wolisz! -pobiegł za nim.

Wszyscy patrzeliśmy na siebie z miną "WTF?!"
- Czy oni?-spytałam
- Tak- odpowiedział mi Alex.
- Czy możesz łaskawie Alexie nie odpowiadać tej dziwoi, bo Ci obiecuję, że jutro już Twoja przyjaciółka żyć nie będzie.
- Angie, opanuj się!
- Nie! -zaśmiała się.
- To nie jest śmieszne...
- Jest wyjście! Są schody!- krzyknął Will i zbiegliśmy na dół- Ten dom jest jakiś magiczny!
  Wszyscy wiedzieliśmy dobrze, że dzieje się tu coś nadzwyczajnego, bo kto mi da choćby jeden przykład takiego domku...?
- Żono moja! Serce moje! Nie ma takich jak my dwoje! Bo ja kochaaaam oczy Twoje, do szaleństwa, do wieczora jejej - zaśpiewał Will, podniósł Melody i zakręcił się z nią w radości.
  Patrzyłam na nich i marzyłam by choć raz być tak zakochana jak oni. Żeby choć raz ktoś powiedział, że mnie kocha, żeby choć raz ktoś mnie szczerze pocałował, z miłością.
- Słuchajcie ja się zrywam. Wolę... wypocząć przed jutrem. Bo jutro szkoła, tak?- powiedziałam nerwowo i wybiegłam.
 Szłam ulicami Nowego Orleanu chcąc wyobrazić sobie miłość życia, ale nie widziałam nikogo tak idealnego jak Alex i WIll. To było naprawdę smutne.
Wróciłam do domu przygnębiona, była godzina 1:00 więc cicho powędrowałam do pokoju i zasnęłam. Obudziłam się o 6:45, w sam raz do szkoły, Ubrałam się i wyszłam.
*** w tym czasie u Alexa i Angie ***
- Zrozum, kocham Ciebie, ale to, to się robi już nudne i derwujące. Nie możesz dać mi odrobiny wolności? Nie zdradziłem Ciebie więc o co się martwisz?
- Boję się, że stracę tak ważną osobę w moim życiu. Tyle dziewczyn biega na około Ciebie, boję się, że pewniego dnia powiesz mi, że to koniec i odejdziesz -poleciały jej łzy z oczu.
- Kochanie. Jeśli matwisz się o Cat. Dobrze wiesz, że ja ją lubię, to przyjaciółka, nic wielkiego.
- Wiem, ale na razie tak mówisz, a nim się obejrzę to z nią będziesz.
- Jedynie w Twoich koszmarach- pocałował ją.
- Mam nadzieję, że to nie są kłamstwa
- Nie odważyłbym się Tobie kłamać.
Angie pocałowała go i z niewyjaśnionych powodów nie poszli do szkoły. :D

***w szkole***
- Marrgaret Trója, Jennifer Dwója, Caterine Pała, Melody Szóstka, Alex czwórka, Will pała, Angie czwórka.
- Znowu?! - WIll się oburzył- Przecież to niemożliwe!
- Możliwe- odparła wredna baba zwana "nauczycielem zagłady"
- Zagłada -szepnął pod nosem.
- Mi tam wsio rybka. U niej zawsze mam jedynkę -uśmiechnęłam się pocieszając go.
- Znowu 6 - Melody ziewnęła znużona.
- Ja nie wierzę, ta dostała 6 i się oburza... Co ona siódemkę chce?!
- Gdyby można było... -westchnęła.
 Zadzwonił dzwonek, a Cat wybiegła takim pędem z klasy, że nauczycielka się wyje**** na biurko.
- Niech no ja ją tylko dorwę!
   Melody poszła do łazienki, ziewnęła i wystawiła rękę by otworzyć drzwi. Lecz jej dłoń nie dotarła do klamki, wręcz przeciwnie, to drzwi z klamką przywędrowały do jej dłoni. Powiedzmy szczerze, ze mina Melody nadawała się do ukrytej kamery.
Dziewczyna pobiegła do Will'a powiedzieć mu o tym, lecz nie mogła go nigdzie znaleźć. Biegała po korytarzach, krzyczała: " Will!" nie było go nigdzie. Aż w końcu podsunął się jej do głowy jeden pomysł... Pobiegła do Domku Jeremiego i tam ujrzała...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dedykacja dla Julii, która tak nalegała. Niestety z braku weny, wyszło takie mdławe coś.

Rozdział 2- When I'm the best...

   Lekcja dłużyła się i dłużyła, choć dla mnie to dobrze, bo przysnęło mi się troszkę na lekcji angielskiego. Wpadłam jakby w świadomy sen, lecz w pewnym momencie tak jakby zasnęłam naprawdę i wtedy doznałam wizji. Widziałam przez mgłę Dom Jeremiego. Czyli po prostu dom zmarłego taty Will'a. Mieszkał tu przed laty. Nagle obraz domu bardziej mi się rozmazał i widziałam jedynie białą plamę, która po chwili zaczęła wypełniać się jaskrawymi, oślepiającymi kolorami tzw. koguta używanego przed policjantów. Zdziwiłam się, ponieważ jaki związek miałby mieć dom i policja. W każdym bądź razie nie dowiedziałam się więcej, ponieważ obudził mnie nauczyciel i wlepił mi uwagę do dziennika za spanie na lekcji. To niedopuszczalne! Gdyby robili ciekawsze lekcje to by tego nie było kurczę molek. Wyszłam z klasy równo z dzwonkiem, bo nie w smak było mi tam siedzieć dłużej niż zaplanowano.Włożyłam moje rzeczy do torby tuż przed klasą, bo nauczyciel wymuszał na mnie odruchy wymiotne, kto chciałby patrzeć na gościa, który gapi się na Ciebie i myśli tylko "kiedy ten debil pójdzie, kiedy ten debil pójdzie?!"
- Melody! -krzyknęłam gdy tylko ją ujrzałam obok mnie, znowu poruszała tymi swoimi brwiami- Byś poszła do kosmetyczki, a nie, chwalisz się wszystkim swoim owłosieniem jak u małpy...
- No wiesz... Will'owi się to podoba... -uśmiechnęła się zadowolona.
- Jaaaaaasne - wiedziałam, że mu się nie podoba, bo wiem o nim wszystko, a on o mnie, mówi mi wszystko, a ja mówię mu również o wszystkim - Ważne, że jesteś mądra. Właśnie, jak Ty to robisz, że zawsze masz same 5. Przecież to nie możliwe...
- Wieeeeeeesz. Trzymajmy się tego, że jestem mądra -uśmiechnęła się speszona.
- W porządku? Słuchaj, zasnęłam na lekcji i tak jakby... doznałam wizji.
- Hahahhahahah - Mel zaczęła się szaleńczo śmieć po czym szybko przestała i spoważniała - Serio? Jak to możliwe? Co widziałaś?
- Więc, możliwe, tak to i widziałam Dom Jeremiego oraz policję.
- Ale co ma piernik do wiatraka?
- Chciałabym wiedzieć... -westchnęłam i szybko przestałam o tym gadać - To co? Zbieramy ekipę po szkole i wbijamy na placyk zabaw postraszyć dzieciarnię?
- Hahha, jakby mogło być inaczej w środowy wieczór? - wystawiła język przekornie - Jej! Idzie Will! - pobiegła do niego, wskoczyła mu w ręce i zaczęli się całować... namiętnie. Gdy to tylko widziałam miałam dwie opcje... 1) zwymiotować 2) puścić pawia.
- Uważaj Will, bo ją połkniesz - powiedziałam przekornie przechodząc obok mnie. On dał mi całusa w polik i zaśmiał się.
- Uważaj, żebym Ciebie nie połknął -zaśmiał się
- Spadówa, bo będziesz zaraz w locie laczki łapał.
- Okej, okej, bez drastycznych ruchów -odsunął się z uśmiechem na twarzy ode mnie - A tak w ogóle, to co robimy w środowy wieczór? -poruszał brwiami.
- Spałeś z nią czy weszło Ci to w krew, bo macie ten sam odruch w tymi brwiami...
- Mniej więcej to i to...
   Próbowałam nie wnikać w ich sprawy intymne.
- Straszymy gówniarzy -uśmiechnęłam się podle - Dobra idę na ławkę poleżeć przed matmą i do domu. Nara -poszłam.
- Czasem ona się zachowuje jak bezdomny... - stwierdził
- Tak wiem.. -Melody pocałowała WIll'a i pobiegła na w-f.
       Położyłam się na ławce tam gdzie zawsze. Ktoś mnie zwalił z ławki. Był to ledwo widzący gość co sprzątał szkołę.
- Gościu?! Ja tu leżałam!
- Aaaaaaaa! To robaki potrafią mówić?! -wystraszył się i pobiegł do szkoły, a właściwie to do lasu wywracając się.
- Ja jestem robakiem?!
- I to ogromnym darmozjadem -usłyszałam głos Alexa z tyłu
- Hah, wiesz co?! Chcesz kuźwa zaraz młotem w łeb? -wyjęłam spod ławki ogromny młot pneumatyczny
- O ja Cię pierdziele, nie dzięki.
   Uśmiechnęłam się szczerze.
- Co Cię do mnie sprowadza, moście panie, nie szuka Ciebie Angie? Czy może zaraz zostaniesz wpisany jako zaginiony, bo nie widziała Ciebie od pięciu minut?
- Huhuhu, zabawny sarkazm- powiedział mało radosny.
- Co jest?- spytałam z troską w głosie czego nienawidziłam w swoim postępowaniu
- Ona mnie traktuje jak zabawkę, czuję się niepotrzebny... zbędny.
- Nie daje Ci wolności co?- spytałam z niepewnym uśmiechem.
- Jakbyś znała mój ból. Nie mogę wyjść z koleżankami na miasto, nie mogę iść gdzieś bez niej. Nic nie mogę robić bez niej...
- Słońce- odezwałam się do niego czule jak to zawsze się do niego zwracałam- Nie zamartwiaj się tym, bo tracisz na atrakcyjności -zaśmiałam się próbując go rozbawić- Ja, kocham Ciebie takim jakim jesteś. Jestem moim przyjacielem. Zawsze, możesz do mnie przyjść czy zadzwonić. A jak będzie trzeba to porozmawiam z nią czy się wstawię za Tobą -cmoknęłam go w policzek, a ten mocno mnie objął. Poczułam się dziwnie szczęśliwa.
- Co ja bym bez Ciebie zrobił...
- Mało...- starałam docenić samą siebie. Tak wiem, niczym narcyz, ale co... on mi tego nie powiedział to sama się zadowoliłam- Pamiętasz? Dziś wieczorem tam gdzie zawsze- uśmiechnęłam się, wzięłam torbę i poszłam do szkoły na ostatnią lekcje.
      Matematyka, każdy coś o niej wie, a ja w skrócie opowiem, ze to pierdo**** przedmiot, który wkur*** mnie za wszelkie czasy. Jakoś przetrwałam mimo dogryzek baby i tekstów, że się do niczego nie nadaję...

      Poszłam do domu, rzuciłam torbę, która za 5 lat z pewnością będzie przyczyną mojego skrzywienia kręgosłupa. Położyłam się na łóżku i westchnęłam głęboko. Gdzieś tak po 10 minutach zasnęłam i znowu widziałam dom i policję. Powoli zaczęłam składać sobie wszystko w jeden obrazek. Wybudziłam się o 17:00. Zobaczyłam, że jestem spóźniona więc szybko się ubrałam i pobiegłam do nich.
- Przepraszam! Zasnęłam trochę!- spotkałam ich już w całym składzie. Alex bujał Melody, a Will Angie. Zdziwiła mnie kolejność, ale w porządku, nie mieszałam się w to.
- Szmato... -zaczęła Angie- Kupić Ci zegarek?
- Słucham?- zdziwiłam się na jej słowa.
- Szmato... -powtórzyła- Kupić Ci zegarek? Czy Ciebie nie stać. A może zapisać Ciebie do laryngologa?
- Nie dziękuję... -powiedziałam lekko wystraszona, ponieważ w dzieciństwie przeżyłam traumę związaną z lekarzem badającym ucho, gdyż wbił mi "przez przypadek" jakiś szpikulec w ucho.
- Pójdę po piwo -nagle odezwał się Alex- Pójdziesz ze mną Cat?
- Nie! -wrzasnęła Angie- Will pójdzie z Tobą.
   Alex miał ochotę już jej dogadać, ale spojrzałam się na niego przenikliwym wzrokiem, więc przestał gadać.
Chłopcy poszli, a ja zostałam z demonem i rudką. Nagle przyszła grupka drugoklasistów i zaczęli na nas gadać jakieś pierdoły.
- Słuchajcie słodkie, obsmarkane, gówniarze.. Albo ku*** pójdziecie, albo ku*** macie taki wpier***, że was wasza je**** matka nie pozna. To co?
- Haha, ale się boję. Zna pare słów i szpanuje -powiedziało jakieś dziecko, co mnie mega rozbawiło, bo nawet Angie się na chwilę przymknęła.
- Słuchaj... małolacie. Myślisz, że czemu zwą mnie demonem? Bo jestem Twoim koszmarem, największym koszmarem, takim koszmarem, że możesz się za pięć minut nie obudzić, znam takie tortury, które sprawią, że będziesz sikał, wymiotował i smarkał krwią.
- Straszenie dzieci... zrobione- Melody zaznaczyła na kartce, że jest to już zrobione.
- Maaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaamoooooooooooooooooo! -wydarły się i nagle do akcji wkroczył Will z Alex'em.
Will zagrodził im drogę.
- No co? Poskarżysz się?!
Dzieci poleciały w drugą stronę, a tu nagle wkroczył Alex udając ich płacz.
- Dobra.. leć bąblu -chłopacy ich puścili, a oni odetchnęli z ulgą, że nie zrobią im krzywdy.
- Ja nie wiem, dlaczego wy tak je straszycie...- spytał dziewczyny Alex
- To śmieszne -odparła Angie
- To żałosne- Alex odparł triumfując. Podał mi Desperado. Wypiłam jedną butelkę, potem dwie, trzy, cztery itd. Kiedy Angie miała już trochę wypite i bujała się na bujawce powiedziała szybko:
- Mdleję! Alex łap mnie! - niestety nie została ona złapana, zrobiła fikołka i spadła z bujawki.
- Miałem ją złapać? -spytał wskazując na leżącą Angie.
- Zdecydowanie- zaśmiałam się.
- Patrz Alex, to się tak robi- odparła pouczająco Melody- Will, mdleję!
 Ten rzucił szybko napój i ją złapał.
- Widzisz?! Ucz się -wyszczerzyła ząbki Melody.
        Kiedy byliśmy już trochę narąbani poszliśmy do Domu Jeremiego i tam poleżeliśmy trochę, aż nagle usłyszeliśmy kogut, który sygnalizował policję.
- Ej, co jest?!- krzyknęła Melody wstając z kanapy.
- A ja wiem?- zdziwił się Alex.
   Wtedy przypomniałam sobie o mojej wizji. Dom i policja.
- No oczywiście! Ktoś musiał na nas donieść- wrzasnęła Angie.
- Widziałam to..- szepnęłam sama do siebie.
Po chwili ktoś otworzył drzwi, a Alex wziął Angie na ramię i uciekł gdzieś w głąb domu, natomiast Will wziął Melody.
- Nie no, ekstra jest być singielką -westchnęłam i nagle poczułam, że Will przerzucił mnie przez ramię i uciekł za Alexem. Chłopcy wraz z nami wbiegli po schodach prowadzących ku górze. Dopiero po jakimś czasie skapnęliśmy się, że dom jest parterowy i nie ma w nim schodów, które kierowałyby na piętro.

Rozdział 1. Like It



      Powiew wiatru sprawił, że wiatr przykrył twarz Caterine, która tego dnia wyjątkowo była radosna. Usiadła na ławce przed szkołą gdyż miała 10 minut do zajęć, a każdy wie, że nie lubiła przychodzić na zajęcia przed czasem. Położyła się na ławce i przymknęła oczy gdyż słońce przyjemnie przygrzewało. Miała nadzieję, że trochę się opali. Poczuła nagle ucisk na brzuchu i momentalnie otworzyła oczy. Ujrzała Melody, która siedziała na niej.
- Mel! Mel! -  zaśmiałam się i próbowałam ją zdjąć.
- Hej myszo - Melody poruszała zabawnie brwiami i za nic nie chciała zejść. - Nie zejdę, jeśli o to Ci chodzi.
- Bo sobie coś ludzie jeszcze pomyślą - zmartwiłam się
- Idiots idiots everywhere! - wykrzyczała Angie patrząc na nas - Co się gapisz debilu?! - wrzasnęła do nauczyciela od języka francuskiego - No co?! Naskarżysz na mnie, pedałku? - uśmiechnęła się podle.
     Spojrzałyśme obie równocześnie na nią. Wtem Melody szybko zeszła ze mnie i ustałyśny jak na baczność gdy zbliżała się do nas.
- H..he..j Angie... - powiedziała wahając się Melody - Co w Ciebie wstą...piło? -spytała lekko zszokowana
- Kuźwa, Alex znowu po mnie nie przyszedł! Pewnie liże się z jakąś szmatą w krzakach! - powiedziała wariacko uderzając glanem w ławkę gdzie przed chwilą znajdowała się Cat i Mel
- Spokojnie, spokojnie. Angie... daj mu trochę... wolności -powiedziałam równie niepewnie co Melody
- Że co kur**? On jest moim chłopakiem MOIM -zaakcentowała - Nie mam zamiaru dawać mu wolności, bo ją wykorzysta i będzie robić co mu się żywnie podoba. Ja mu na to nie pozwalam!
 Melody spojrzała się na Cat błagalnym wzrokiem, jakby chciała mi powiedzieć, że uważa Angie za wariatkę.
- On też jest człowiekiem - westchnęłam z politowaniem - Jak tak się będziesz zachowywać to go stracisz... Na dobre. Nie pamiętasz już jak się kłóciliście? Obiecałaś mu, że nie będziesz go trzymać na smyczy.
- W dupie to mam! To tylko puste słowa -wrzasnęła Angie.
- Uspokój się! Mnie się od dawna podoba Alex! Uważaj, bo Ci go mogę zabrać -wnerwiała ją Melody z uśmiechem na twarzy.
- Tylko to zrobisz, a obiecuję, że będzie lina, haczyk i pa pa - powiedziała Angie nie żartując
Czułam się z lekka dziwnie więc poszłam do szkoły i wpadłam na Will'a.
- Hej Cat - uśmiechnął się i mnie przytulił
- Czeeść - wtuliłam się w niego - Uważaj na Melody... - przerwał mi WIll
- Co?! Co się jej dzieje!?
- Spokojnie, spokojnie. Zacytuję Angie " Tylko to zrobisz, a obiecuję, że będzie lina, haczyk i pa pa "
- Co zrobi? -spytał podejrzliwie Will.
- A wiesz... w zasadzie nic takiego, znasz przecież Angie. Coś się jej tylko powie, a ona od razu ma ochotę świat rozwalić - westchnęłam.
- Oj tak - uśmiechnął się - Raz powiedziałem jej... ej gdzie idziesz? -spytał mnie gdy odchodziłam.
- Nudzisz mnie -zaśmiałam się i poszłam.