poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział 6. Mystical Dream



     Wstałam z ziemii, aby bliżej przyjrzeć się postaci, lecz ona zniknęła, a ból związany ze złamaną ręką powrócił. Byłam poobijana i zadrapana. Marzyłam by jedynie znaleźć się w swoim domu, ale to nie było proste, ponieważ moje podarte spodnie nadawały się na śmietnik, o bluzce już nie wspomnę. Na ciele miałam liczne obrażenia więc bałam się wyjść do ludzi, a mój dom znajdował się po drugiej stronie miasta w bardzo ruchliwej ulicy.
Otarłam oczy prawą ręką, a lewą trzymałam usztywnioną, choć nie za bardzo wiedziałam jak to zrobić. Dziwił mnie fakt, że moi "kochani rodzice" nie zgłosili mojego zaginięcia.
- Jezu, jak boli- wydałam z siebie cichy pisk i powoli, stawiając małe kroczki, ruszyłam do domu.
Czułam na sobie spojrzenia innych ludzi, wiedziałam, że od ucha do ucha biegną jakieś plotki, a w głowie myślą sobie o mnie niestworzone rzeczy. Weszłam do domu, a rodzice spojrzeli na mnie z przymróżonymi oczami i zamiast spytać o moją rekę, zaczęli robić mi wyrzuty związane z moim ubiorem.
- Z kim się puściłaś?! No mów!- wrzasnął ojciec
- Z nikim! Boże, złamałam rękę, Melody złamała nogę i polała się jej krew z rany po operacji! Podarłam bluzkę i zatamowałam krew. Potem nie mogłam wyjść z tego bezludnego domu, siedziałam tam bez jedzenia, picia i prawie bez tlenu, ale was interesuje tylko co stało się z tą "markową" bluzką!- krzyknęłam i mimowolnie usiadłam z bólu.
- Jim, daj spokój- odezwała się moja matka pierwszy chyba raz- Trzeba zawieźć ją do lekarza...
- Jak sobie wykombinowała cwaniara. Teraz każdy będzie musiał skakać na około niej.
- Sama sobie poradzę! Kiedy Ty się mną zajmowałeś?!
Widać, że mój "kochany" tatuś zapomniał o takiej rzeczy jak opieka nad dzieckiem.
- Słuchaj, Ty mi tu nie podskakuj smarkulo.
- Bo co!? Zabierzesz mi kieszonkowe, czy raz setny przywalisz mi w twarz?!
- Trzymaj mnie Boże w opiece, bo to dziecko zaraz będzie latać po tym domu.
- Hah, pierwszy to raz nie będzie- mruknęłam pod nosem.
- Spokojnie, opanujcie się. Dlaczego każdego dnia się kłócicie?- spytała cicho matka
- Z nim gadaj. Zawieźcie mnie do tego pieprzonego lekarza i o nic was w życiu więcej nie poproszę.
- Się przekonamy- zaśmiał się ojciec.
- Słuchaj, mnie to nie śmieszy, a ręka boli więc chcę jechać i mieć was w dupie..
- Nie przeszliśmy na "ty"
- Twoim zdaniem...- mruknęłam
Wyszłam z domu i czekałam przed samochodem.
- Może być się ubrała, tak?- uśmiechnęła się mama
- Może nie?- wsiadłam i ruszyliśmy do lekarze, który po godzinie badań stwierdził, że mam złamaną rękę. Nie, no Amerykę odkrył.
- Tak... pęknięcie w wielu miejscach, oj w wielu. Dziewczyno, skakałaś z mostu bez zabezpieczeń czy jak?
- Skakałam z dachu, żeby odebrać sobie życie, tak?- zrobiłam głupi uśmiech, aby i jemu on zbladł z twarzy.
- Damy rączkę w gips i za tydzień do kontroli- odwrócił się ode mnie i już zaczął mnie tzw. obgadywać- Ciężki przypadek z niej co?
- Oj i to jak- westchnął ojciec.
- Lecz ten przypadek urodził się z dobrym słuchem, lecz pan doktor to chyba nie skoro plotkuje o mnie tak głośno.
Doktor się zarumienił, a ja poszłam z jakąś pielęgniarką do innego lekarza, żeby mi nastawił rękę i dał ją w gips. Jedyne o czym myślałam w tej chwili to to, że tym pielęgniarkom to chyba specjalnie robią za krótkie sukienki, żeby się doktorzy mogli odprężać w wolnych chwilach.
Nie minęło 10 minut, kiedy doktor złapał moją rękę i wykręcił. Wrzasnęłam na cały szpital zwijając się z bólu.
- Heh, jeszcze pare takich wywinięć- stwierdził uśmiechając się sztucznie
- Co?!- nim zdąrzyłam zamknąć oczy znowu wywinął moją rękę, krzyknęłam, zemdlałam.
Ubudziłam się w domu, a na około mojego łóżka siedział Will, Alex, Angie i Melody, oraz rodzice w progu drzwi.
- Zostawiliście mnie tam samą!- krzyknęłam wściekła, a rodzice usunęli się z kadru- Mam złamaną rękę przez was! -pokazałam im moją rękę, która odziwo była normalna i bez gipsu- Ale ona... ona była złamana!
- Zemdlałaś kiedy powiedziałem, że muszę Ciebie pocałować- stwierdził Alex- to wszystko to był sen. Nic nie zdarzyło się naprawdę.
- Więc, co tu robię skoro klątwa...
- Upadłaś w dobrym miejscu. Mogłem bez problemu no wiesz...
- Musiałam przez Ciebie wyjść. Po prostu zabiłabym Ciebie na miejscu- powiedziała Angie trzymając głowę na ramieniu Alexa
Wszyscy wmawiali mi, że to wszystko to był tylko ferelny sen, ale ja jestem pewna, że to działo się naprawdę. Nie w mojej głowie. Ponieważ ręka bolała mnie wciąż, a ja pamiętam ten uśmiech na twarzy czyjegoś człowieka.  Przeszył moje ciało, to musiało stać się w rzeczywistości...

2 komentarze: