sobota, 18 maja 2013

Rozdział 2- When I'm the best...

   Lekcja dłużyła się i dłużyła, choć dla mnie to dobrze, bo przysnęło mi się troszkę na lekcji angielskiego. Wpadłam jakby w świadomy sen, lecz w pewnym momencie tak jakby zasnęłam naprawdę i wtedy doznałam wizji. Widziałam przez mgłę Dom Jeremiego. Czyli po prostu dom zmarłego taty Will'a. Mieszkał tu przed laty. Nagle obraz domu bardziej mi się rozmazał i widziałam jedynie białą plamę, która po chwili zaczęła wypełniać się jaskrawymi, oślepiającymi kolorami tzw. koguta używanego przed policjantów. Zdziwiłam się, ponieważ jaki związek miałby mieć dom i policja. W każdym bądź razie nie dowiedziałam się więcej, ponieważ obudził mnie nauczyciel i wlepił mi uwagę do dziennika za spanie na lekcji. To niedopuszczalne! Gdyby robili ciekawsze lekcje to by tego nie było kurczę molek. Wyszłam z klasy równo z dzwonkiem, bo nie w smak było mi tam siedzieć dłużej niż zaplanowano.Włożyłam moje rzeczy do torby tuż przed klasą, bo nauczyciel wymuszał na mnie odruchy wymiotne, kto chciałby patrzeć na gościa, który gapi się na Ciebie i myśli tylko "kiedy ten debil pójdzie, kiedy ten debil pójdzie?!"
- Melody! -krzyknęłam gdy tylko ją ujrzałam obok mnie, znowu poruszała tymi swoimi brwiami- Byś poszła do kosmetyczki, a nie, chwalisz się wszystkim swoim owłosieniem jak u małpy...
- No wiesz... Will'owi się to podoba... -uśmiechnęła się zadowolona.
- Jaaaaaasne - wiedziałam, że mu się nie podoba, bo wiem o nim wszystko, a on o mnie, mówi mi wszystko, a ja mówię mu również o wszystkim - Ważne, że jesteś mądra. Właśnie, jak Ty to robisz, że zawsze masz same 5. Przecież to nie możliwe...
- Wieeeeeeesz. Trzymajmy się tego, że jestem mądra -uśmiechnęła się speszona.
- W porządku? Słuchaj, zasnęłam na lekcji i tak jakby... doznałam wizji.
- Hahahhahahah - Mel zaczęła się szaleńczo śmieć po czym szybko przestała i spoważniała - Serio? Jak to możliwe? Co widziałaś?
- Więc, możliwe, tak to i widziałam Dom Jeremiego oraz policję.
- Ale co ma piernik do wiatraka?
- Chciałabym wiedzieć... -westchnęłam i szybko przestałam o tym gadać - To co? Zbieramy ekipę po szkole i wbijamy na placyk zabaw postraszyć dzieciarnię?
- Hahha, jakby mogło być inaczej w środowy wieczór? - wystawiła język przekornie - Jej! Idzie Will! - pobiegła do niego, wskoczyła mu w ręce i zaczęli się całować... namiętnie. Gdy to tylko widziałam miałam dwie opcje... 1) zwymiotować 2) puścić pawia.
- Uważaj Will, bo ją połkniesz - powiedziałam przekornie przechodząc obok mnie. On dał mi całusa w polik i zaśmiał się.
- Uważaj, żebym Ciebie nie połknął -zaśmiał się
- Spadówa, bo będziesz zaraz w locie laczki łapał.
- Okej, okej, bez drastycznych ruchów -odsunął się z uśmiechem na twarzy ode mnie - A tak w ogóle, to co robimy w środowy wieczór? -poruszał brwiami.
- Spałeś z nią czy weszło Ci to w krew, bo macie ten sam odruch w tymi brwiami...
- Mniej więcej to i to...
   Próbowałam nie wnikać w ich sprawy intymne.
- Straszymy gówniarzy -uśmiechnęłam się podle - Dobra idę na ławkę poleżeć przed matmą i do domu. Nara -poszłam.
- Czasem ona się zachowuje jak bezdomny... - stwierdził
- Tak wiem.. -Melody pocałowała WIll'a i pobiegła na w-f.
       Położyłam się na ławce tam gdzie zawsze. Ktoś mnie zwalił z ławki. Był to ledwo widzący gość co sprzątał szkołę.
- Gościu?! Ja tu leżałam!
- Aaaaaaaa! To robaki potrafią mówić?! -wystraszył się i pobiegł do szkoły, a właściwie to do lasu wywracając się.
- Ja jestem robakiem?!
- I to ogromnym darmozjadem -usłyszałam głos Alexa z tyłu
- Hah, wiesz co?! Chcesz kuźwa zaraz młotem w łeb? -wyjęłam spod ławki ogromny młot pneumatyczny
- O ja Cię pierdziele, nie dzięki.
   Uśmiechnęłam się szczerze.
- Co Cię do mnie sprowadza, moście panie, nie szuka Ciebie Angie? Czy może zaraz zostaniesz wpisany jako zaginiony, bo nie widziała Ciebie od pięciu minut?
- Huhuhu, zabawny sarkazm- powiedział mało radosny.
- Co jest?- spytałam z troską w głosie czego nienawidziłam w swoim postępowaniu
- Ona mnie traktuje jak zabawkę, czuję się niepotrzebny... zbędny.
- Nie daje Ci wolności co?- spytałam z niepewnym uśmiechem.
- Jakbyś znała mój ból. Nie mogę wyjść z koleżankami na miasto, nie mogę iść gdzieś bez niej. Nic nie mogę robić bez niej...
- Słońce- odezwałam się do niego czule jak to zawsze się do niego zwracałam- Nie zamartwiaj się tym, bo tracisz na atrakcyjności -zaśmiałam się próbując go rozbawić- Ja, kocham Ciebie takim jakim jesteś. Jestem moim przyjacielem. Zawsze, możesz do mnie przyjść czy zadzwonić. A jak będzie trzeba to porozmawiam z nią czy się wstawię za Tobą -cmoknęłam go w policzek, a ten mocno mnie objął. Poczułam się dziwnie szczęśliwa.
- Co ja bym bez Ciebie zrobił...
- Mało...- starałam docenić samą siebie. Tak wiem, niczym narcyz, ale co... on mi tego nie powiedział to sama się zadowoliłam- Pamiętasz? Dziś wieczorem tam gdzie zawsze- uśmiechnęłam się, wzięłam torbę i poszłam do szkoły na ostatnią lekcje.
      Matematyka, każdy coś o niej wie, a ja w skrócie opowiem, ze to pierdo**** przedmiot, który wkur*** mnie za wszelkie czasy. Jakoś przetrwałam mimo dogryzek baby i tekstów, że się do niczego nie nadaję...

      Poszłam do domu, rzuciłam torbę, która za 5 lat z pewnością będzie przyczyną mojego skrzywienia kręgosłupa. Położyłam się na łóżku i westchnęłam głęboko. Gdzieś tak po 10 minutach zasnęłam i znowu widziałam dom i policję. Powoli zaczęłam składać sobie wszystko w jeden obrazek. Wybudziłam się o 17:00. Zobaczyłam, że jestem spóźniona więc szybko się ubrałam i pobiegłam do nich.
- Przepraszam! Zasnęłam trochę!- spotkałam ich już w całym składzie. Alex bujał Melody, a Will Angie. Zdziwiła mnie kolejność, ale w porządku, nie mieszałam się w to.
- Szmato... -zaczęła Angie- Kupić Ci zegarek?
- Słucham?- zdziwiłam się na jej słowa.
- Szmato... -powtórzyła- Kupić Ci zegarek? Czy Ciebie nie stać. A może zapisać Ciebie do laryngologa?
- Nie dziękuję... -powiedziałam lekko wystraszona, ponieważ w dzieciństwie przeżyłam traumę związaną z lekarzem badającym ucho, gdyż wbił mi "przez przypadek" jakiś szpikulec w ucho.
- Pójdę po piwo -nagle odezwał się Alex- Pójdziesz ze mną Cat?
- Nie! -wrzasnęła Angie- Will pójdzie z Tobą.
   Alex miał ochotę już jej dogadać, ale spojrzałam się na niego przenikliwym wzrokiem, więc przestał gadać.
Chłopcy poszli, a ja zostałam z demonem i rudką. Nagle przyszła grupka drugoklasistów i zaczęli na nas gadać jakieś pierdoły.
- Słuchajcie słodkie, obsmarkane, gówniarze.. Albo ku*** pójdziecie, albo ku*** macie taki wpier***, że was wasza je**** matka nie pozna. To co?
- Haha, ale się boję. Zna pare słów i szpanuje -powiedziało jakieś dziecko, co mnie mega rozbawiło, bo nawet Angie się na chwilę przymknęła.
- Słuchaj... małolacie. Myślisz, że czemu zwą mnie demonem? Bo jestem Twoim koszmarem, największym koszmarem, takim koszmarem, że możesz się za pięć minut nie obudzić, znam takie tortury, które sprawią, że będziesz sikał, wymiotował i smarkał krwią.
- Straszenie dzieci... zrobione- Melody zaznaczyła na kartce, że jest to już zrobione.
- Maaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaamoooooooooooooooooo! -wydarły się i nagle do akcji wkroczył Will z Alex'em.
Will zagrodził im drogę.
- No co? Poskarżysz się?!
Dzieci poleciały w drugą stronę, a tu nagle wkroczył Alex udając ich płacz.
- Dobra.. leć bąblu -chłopacy ich puścili, a oni odetchnęli z ulgą, że nie zrobią im krzywdy.
- Ja nie wiem, dlaczego wy tak je straszycie...- spytał dziewczyny Alex
- To śmieszne -odparła Angie
- To żałosne- Alex odparł triumfując. Podał mi Desperado. Wypiłam jedną butelkę, potem dwie, trzy, cztery itd. Kiedy Angie miała już trochę wypite i bujała się na bujawce powiedziała szybko:
- Mdleję! Alex łap mnie! - niestety nie została ona złapana, zrobiła fikołka i spadła z bujawki.
- Miałem ją złapać? -spytał wskazując na leżącą Angie.
- Zdecydowanie- zaśmiałam się.
- Patrz Alex, to się tak robi- odparła pouczająco Melody- Will, mdleję!
 Ten rzucił szybko napój i ją złapał.
- Widzisz?! Ucz się -wyszczerzyła ząbki Melody.
        Kiedy byliśmy już trochę narąbani poszliśmy do Domu Jeremiego i tam poleżeliśmy trochę, aż nagle usłyszeliśmy kogut, który sygnalizował policję.
- Ej, co jest?!- krzyknęła Melody wstając z kanapy.
- A ja wiem?- zdziwił się Alex.
   Wtedy przypomniałam sobie o mojej wizji. Dom i policja.
- No oczywiście! Ktoś musiał na nas donieść- wrzasnęła Angie.
- Widziałam to..- szepnęłam sama do siebie.
Po chwili ktoś otworzył drzwi, a Alex wziął Angie na ramię i uciekł gdzieś w głąb domu, natomiast Will wziął Melody.
- Nie no, ekstra jest być singielką -westchnęłam i nagle poczułam, że Will przerzucił mnie przez ramię i uciekł za Alexem. Chłopcy wraz z nami wbiegli po schodach prowadzących ku górze. Dopiero po jakimś czasie skapnęliśmy się, że dom jest parterowy i nie ma w nim schodów, które kierowałyby na piętro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz