niedziela, 7 lipca 2013

Rozdział 13. Ile bólu w ciele człowieka, tyle bólu w jego sercu.

Patrzyłam na chłopaka, a na twarzy miałam wręcz wypisane pytanie, które chciałam mu zaraz zadać.
- Co Ty tu u cholery robisz?- uśmiechnęłam się promiennie i przytuliłam go mocno do siebie.
- Też się stęskniłem- szepnął mi do ucha.
Ucieszyłam się jak nigdy, gdyż owego przyjaciela nie widziałam od ponad roku, wyjechał do Kanady i nie zapowiadało się by miał zamiar wrócić w najbliższym czasie.
- Czemu przyjechałeś?
- Żeby wypłacić się Tobie- na jego twarzy zapanował niepokojący mnie uśmiech.
- Nie... nie rozumiem. O co chodzi?
- Chcę, żebyś zapłaciła za wszystko co zrobiłaś w minionym czasie. Ile razy zraniłaś moich bliskich, ty podła su**.
Zaczęłam się nie pokoić. Nie wiedziałam o co chodzi, jak dotychczas sądziłam, mojemu przyjacielowi. Nagle poczułam okropne ukłucie w rękę. Dwoiło i troiło mi się przed oczami, aż w końcu upadłam na ziemię nie wiedząc co się ze mną dzieje. Nie mogłam poruszyć ręką, ani nawet palcem. Ta substancja, którą mi wstrzyknięto obezwładniła moje ciało do takiego stopnia, że nie zemdlałam, lecz nie byłam w stanie wykonać żadnej czynności. Natomiast czułam ból jaki mi zadawano w najbliższym czasie.

* * *

-Chyba głupio postąpiliśmy- zaczął Will.- Bo może, ten cały Chris kłamał, a ona wcale go nie znała- westchnął.
- Wierzycie jej?- spytała Melody głosem niedowierzania.- Ja straciłam do niej szacunek jak i zaufanie. Już dawno wydawała mi się podejrzana, a teraz jak widzicie, moje obawy są uzasadnione.
- Ale, przynajmniej nie będzie się przystawiać do Alex'a- powiedziała na głos Angie, uwarzając,  że ta wypowiedź pozostanie tylko w jej głowie. Wszyscy jakby nagle wybudzeni ze snu spojrzeli na nią dziwnym wzrokiem. Serio, dziwnym.- Ehh, znaczy się, ja, mmm- zarumieniła się czując na sobie spojrzenie jej byłego chłopaka.
- Gdzie Smykuś?- zmienił temat Alex jakby bojąc się o swoje zwierzęco przyszywane dziecko.
- Chyba został w Domu Jeremiego- szepnęła Melody.- Pójdę po niego.
- Nie!- wszyscy krzyknęli chórem.- Nie pójdziesz ani Ty, ani Cat, jeśli ją kiedykolwiek jeszcze spotkamy.
Nie mylili się, mieli małe szanse by mnie spotkać. Po takim cierpieniu...

* * *
Przebudziłam się i znalazłam się w jakieś starej szopie, chacie. Byłam posiniaczona i obolała, ale moje cierpienie wcale nie zanosiło się na koniec. Wręcz przeciwnie to był dopiero początek. Ktoś rozcinał mi wargę. Chciałam krzyknąć, ale nie miałam siły. Poczułam jak krew wydobywa mi się z ran, a owy "przyjaciel" ją pije. Przecież to było okropne. Potem zaczął całować mnie po szyi, a ja nie mogłam nic zrobić. Na szczęście, cała sytuacja zakończyła się na rozpięciu mi bluzki gdyż przyszedł jego ojciec.
- A co Ty łobuzie jeden robisz?!
- Emm, tato, wyjdź, proszę.
- Słucham?! Ja sobie nie wyobrażam, ty siano całujesz?
- Co?! Nie, nie. Spójrz- wskazał na miejsce gdzie leżałam, ale mnie nie było. Chris wziął mnie na barana i zabrał tylnym wyjściem. Byłam mu dozgonnie wdzięczna, lecz nie byłam w stanie mu o tym powiedzieć. Ja, sama dobrze nie wiedziałam kim on jest, on sądził, że ja wiem dobrze, on ponoć też mnie znał jak swoją kieszeń.
- Na co mam patrzeć?- spytał ojciec chłopaka.
- Tu była Caterine. Pamiętasz? Ta dziewczyna, taka wredna co chodziła w jakiejś czapce i dresach.
- Ona się nie nazywała Caterine. Ona nazywała się Angie.
Udało mi się i Chris'owi usłyszeć ich rozmowę i doszło do mnie po jakimś czasie, że on nie chciał mi zrobić krzywdy, lecz Angie. To by wszystko wyjaśniało, ale przecież, nie mogłam nic zrobić w tej sytuacji. Chris zabrał mnie do domu. Na całe moje szczęście rodziców nie było, zaczęłoby się oskarżanie go o to co mi się przytrafiło i o to, że zadaję się z niewłaściwymi osobami.
Ułożył mnie na łóżku w mojej sypialni i zajął się mną. Opatrzył rany, przygotował jedzenie i picie. Kiedy doszłam do siebie, czyli kontaktowałam ze światem zaczęłam rozglądać się po pokoju gdyż coś z mojego punktu widzenia się zmieniło. Zobaczyłam lalkę łudząco przypominającą Angie, a w nią powbijane tysiące szpilek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz