niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 19. Nietykalni

Po części rozumiałam ich brak interesowności, to nie było związane z nimi, ale do cholery, mogli chociaż udawać, że ich to choć trochę obchodzi. Ze śmiechu przerodziło to się w panikę, płacz, gorzki płacz. Zrozumieli, że muszą iść. Została Melody i Chris. Nie rozumiem po co on. Fajnie, leci na dwa fronty, a przychodzi do mnie kiedy widzi, że Angie śmieje się z żartów Alex'a.

- Dzięki Melody, że zostałaś. W tobie zawsze znajdę pocieszenie. Ale mogę Ciebie poprosić o przysługę?

- No pewnie, o co biega?

Wskazałam oczami na Chris'a, ta od razu zabrała się do roboty.

- Słuchaj, nie wiem co jest między Tobą a Cat i między Tobą a Angie- wyszli.- Cat od kiedy Ciebie poznała, zawsze brała Ciebie na serio. Ciebie i Angie łączy jedynie przestrzeń sypialna, a bliżej, łóżkowa.

- Nie sypiam z nią! O co wam chodzi?!

- Naprawdę, nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi. My nie jesteśmy głupie. A jeśli tak uważasz... mylisz się. Spieprzaj z życia Cat raz na zawsze. Angie sobie weź, ale wątpię by była na tyle głupia i żeby wybrała Ciebie, a nie Alex'a. Alex od zawsze z nią jest, wykorzystujesz tylko czyjś słabszy moment i wkraczasz do akcji. Oni się naprawdę kochają, mimo, że różnie między nimi było. A ty przyszedłeś znikąd. Nie wiemy skąd jesteś. Czy jesteś tym za kogo się podajesz, nic nie wiemy. Wynoś się zanim ja wezmę na poważnie to co mówię teraz. Może i jestem drobną dziewczynką, ale posiadam większą moc niż Ty i razem wzięte z Tobą twoje panienki do towarzystwa. Cat nie jest byle kim, nią się nie pomiata. Lepiej weź moje słowa do serca zanim dojdzie do czynów- spojrzała mu głęboko w oczy jakby chciała mu pokazać co z nim zrobi jeśli zbliży się do mnie. 

- Obie jesteście chore na umyśle, dobrze, że chociaż Angie nie trzyma mnie na dystans. Z nią można "konie kraść".

- Wynoś... się!- wrzasnęła tak głośno, że zbiła się szyba w jego aucie. Chris rzucił jedno, lecz przenikliwe spojrzenie w okno, gdzie wpatrywałam się w sytuację, wsiadł do samochodu, odjechał.

Melody wróciła do mnie, przytuliłam ją i szepnęłam jedynie z braku sił.

- Chciałabym zostać sama. 

- Rozumiem-uśmiechnęła się, ona zawsze wiedziała jak mi pomóc, jak mnie pocieszyć, kochałam ją jak siostrę.- Już zmykam. Trzymaj się- zabrała kurtkę, przewiesiła sobie ją przez rękę, torebkę przewiesiła przez ramię, wzięła kluczyki od auta, a zapasowy klucz do mojego domu położyła ponownie pod wycieraczką, podeszła do samochodu, pomachała mi i odjechała.

W gruncie rzeczy, uspokajałam się, ale nie wiem czy samotność dobrze mi służyła. Nikomu po dłuższym czasie nie służy. W domu rozległ się dzwonek mojego telefonu. Głuchota jaka w tym domu panowała była oszałamiająca. Całe dnie spędzałam tu sama. Nie miałam w końcu wyboru.

- Halo?- spytałam leniwym głosikiem.

- Otwórz drzwi- usłyszałam cichy śmiech, rozłączyłam się. Sądziłam, że to jakiś żart, ale chciałam sprawdzić, był to Alex.

- Nie wiem czy to dobry pomysł byś...- nie zdążyłam dokończyć, chłopak już bez pozwolenia przekroczył próg mojego domu.- Fajnie, że jesteś- trzasnęłam drzwiami.

- Dalej, wypłacz mi się na ramieniu- wskazał na ramie i mnie przytulił.

- Nie będę płakać, już nie chcę.

- No to wyżal się- spojrzał mi w oczy, a ja szybko przerwałam tą ciszę i usiadłam na kanapie.


- Nie byłam może z nimi blisko. Zawsze trzymałam ich na dystans, a oni mnie- zaczęłam.- Ale mimo to, byli to moi rodzice, wychowali mnie na taką jaką jestem teraz. Rzadko odczuwałam ich obecność, ale zawsze byli, wkurzali mnie często, ale teraz poczułam, jak mi tego brak. 


- Wiesz... Ja ich znałem dość dobrze, nie byli tacy źli, jak o nich zawsze mówiłaś.

Uniosłam brew pytając czy to żart.

- Dobrze masz racje- zaśmiał się.

- Dziękuję, że wysłuchałeś mojego szlochania.

- Ja też straciłem rodziców, pamiętasz jak się zachowałaś wtedy?

- Dokładnie jak Ty teraz wobec mnie- uśmiechnęłam się.- dziękuję.

Przytuliłam go. 

  Wyszedł sprawdzając jeszcze czy sobie poradzę, dałam mu kopniaka na drogę, zaśmiał się i odjechał.

*  *  *

- Ale chamstwo, przecież to nie Twoja wina, że jej starzy umarli, jak zwykle dramatyzuje- wywróciła oczami Angie, słuchając tego co jej opowiada Chris.

- A Melody jaką mi akcje zrobiła, tak najeżdżała na mnie, że mi szybę w aucie wybiła. 

- Bez jaj- zaczęła się śmiać, spojrzała na jego auto przez okno.- fakt..

- Ty jesteś jedynie najnormalniejszą dziewczyną z tej bandy chorych dzieciaków- uśmiechnął się podrywając ją, Angie nawet się nie sprzeciwiała, choć wiedziała ile ma do stracenia. 

- Dziękuję?- przygryzła dolną wargę, nim się obejrzeli, sytuacja wyglądała następująco:

  
I tak:



Alex, wszedł po cichu do jej mieszkania, chciał jej zrobić niespodziankę.

- Angie- szepnął i wszedł do salonu, nie było jej. Niósł ze sobą kwiaty i wino, chciał dać im drugą szasnę. Wszedł na schody, dobiegły go śmiechy i jęki. Zaczął się nieco obawiać. Wparował szybko do jej sypialni. Jak szybko wszedł tak szybko wyszedł widząc to co się działo.
Przedtem jeszcze, rzucił winem o ścianę, a kwiaty wyrzucił przez okno. Wybiegł. Angie jedynie rzuciła jedno spojrzenie w jego stronę.

- Przejmujesz się tym frajerem?- spytał przestając całować Angie Chris.

Angie przez chwilę nie wiedziała co powiedzieć.

- Nie, nie przejmuję się.

Chris znów zaczął swoją gierkę, Angie nie myślała, była jedynie jego maskotką.    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz