sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 12

Patrzyłam w ekran komórki z lekkim wyrzutem, gdyż nie miałam ochoty na spotkania z nimi. Ubrałam się w granatową luźną bluzkę, krótkie niebieskie spodenki i granatowe Vans'y. Oblałam twarz zimną wodą, aby się odrobinę ożywić.Wyszłam z domu i podążyłam w kierunku małego zamczyska na obrębach miasta zwanego "oazą" gdyż jest strasznie zarośnięte i w tym miejscu zawsze temperatura bywa o 9 stopni Celsjusza większa. Nikt nie wie czemu. Krążyłam ciemnymi ulicami uderzając w małe kamienie, aż doszłam do tego miejsca.
- Co chce...- moją jakże skromną wypowiedź przerwał widok chłopaka, którego widziałam ostatnim razem, gdy podglądałam Angie- A co on tu robi?!
- To jest Chris. Kojarzysz go?- spytał stłumionym głosem Will, tak jakby z wyrzutem do mnie.
- Eee nie? Nie znam ani Chris'a ani Christopher'a ani..- znowu mi przerwano.
- Znasz i nie kłam!- krzyknął Alex.
- No, ale o co wam chodzi? Co ja znowu zrobiłam?
- Znasz, czy nie?- trzeci raz spytała mnie Melody.
- Nie!- wrzasnęłam i już przymierzałam się do wyjścia gdy drogę zagrodziła mi Angie.
- Nie oszukuj. Znasz go bardzo dobrze, aż za dobrze...- w jej oczach zaświecił się czarny promyk.
- Jesteście chorzy na głowe- odepchnęłam ją tak, że upadła na Melody, Melody na Will'a, Will na Alex'a, a Alex z trudem ich utrzymywał.
- Jaki słodki widok- rzekłam rzucając w nich zgorzkniałe spojrzenie.- Mam dość, tej waszej bandy i bycia szarą dziewczynką.
- A może nią nie jesteś?- przerwała mi Angie ze swym chorym, wrednym głosem.
Wywróciłam oczyma na znak znudzenia i spytałam krótko:
-Skończyłaś?- ziewnęłam.
Kiedy już zobaczyłam podnoszącą się Melody, odwróciłam się na pięcie i poszłam w swoim kierunku. Wołali za mną i biegli, ale mnie to już mało interesowało. Odcięłam się od tej bandy na zawsze. Tak mi się wydawało, bynajmniej.
Idąc ulicami, których nigdy nie lubiłam, miałam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje, śledzi. Spojrzałam w ekran telefonu. Była już 23:00 a wiadome, że niemądrzy ludzie chodzą na "spacer" o tej godzinie.  Cóż, nie miałam wyjścia, stałam po środku chodnika, a tędy było najkrócej do domu. Przyśpieszyłam kroku, lecz odwracając się zobaczyłam mężczyznę, który również tak uczynił. Zaczęłam biec i... zgubiłam się po chwili, a tajemniczy chłopak nie ustępował, nie zbaczał z drogi ani razu. Wystraszyłam się i teraz pomyślałam jak bardzo przydałaby mi się czyjaś pomoc. Odwróciłam się trzeci raz, mężczyzna zniknął. Odetchnęłam z ulgą i już zamierzałam wstąpić na główną ulicę, prowadzącą do mojego domu, gdy przede mną pojawiła się owa osoba.
- To jak się teraz zabawimy, Caterine?- spytał unosząc brew, ściągnął kaptur, doznałam szoku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz